poniedziałek, 2 maja 2016

Nie rozumiem teściowych

A mojej w szczególności.

Powinna się cieszyć, że jej syn jest szczęśliwy, że ma ugotowane, posprzątane, wyprane, wyprasowane, że jego żona dba o siebie, że chce ładnie dla niego wyglądać, że dba o dzieci, że są czyściutkie i zadbane, najedzone i przede wszystkim kochane. A tu wszystko na odwrót, cieszyłaby się gdyby to odwrócić o 180 stopni. I dlaczego chce dla syna tak źle? Dlatego, że ona tak ma? A raczej jej mąż? Jak sobie sam nie wypierze to ma niewyprane, jak sobie jajecznicy na obiad sam nie zrobi, to będzie głodny, ubrań nie prasuje to chodzi w zmiętych. Córki - totalna katastrofa. Jedna zniszczona przez matkę doszczętnie, psychika zryta na całego, nie wychodzi w ogóle z domu żeby się nie przeziębić, ostatnio to już nawet z pokoju nie wychodzi, bo mówi że zimno. I skąd to? Od mamusi, bo ta taka sama. Leży w sypialni całymi dniami, a jakby ktoś drzwi do niej uchylił, to się szybko nakryje kołdrą, że tylko oczy widać i się drze żeby zamykać drzwi, bo ona jest zgrzana i ją zawieje. W domu ją zawieje. I siedzą takie dwie matrony, złe na wszystko i wszystkich, wszystko im nie psuje. Obydwie uzależnione od internetu, w szczególności facebooka. Twierdzą zgodnie, że muszą to mieć, bo to ich jedyne okno na świat. Czyja to wina? Nikt ich w domu nie zamknął. Same się zamknęły i nie chcą tego zmienić. Do tego teściowa jest uzależniona od psychotropów i innych leków. Ma stos tabletek na wszelkie możliwe dolegliwości, chociaż sama jest zdrowa i to każdy lekarz potwierdzi. Jest hipochondryczką. Gdy ktoś w domu kichnie ona wybiega zatykając usta szmatą i zamyka się na kilka dni w sypialni. Lekarze wyrzucają ją z gabinetów, nie chcą leków przepisywać. Wiedzą, że nic jej nie jest. W naszym miasteczku stała się pośmiewiskiem. Twierdzi, że ludzie się na nią krzywo patrzą przez nas, bo mamy takie a nie inne stosunki z moimi rodzicami. Nie utrzymujemy kontaktów. Jest to uzasadnione i będzie sprawa w sądzie, bo moi "kochani rodzice" nas pozwali. A druga siostra mojego męża totalne przeciwieństwo w sensie towarzyskim. W ogóle jej w domu nie ma, wraca późnymi wieczorami lub po kilku dniach a ma dopiero 15 lat i to nie zaczęło się wczoraj tylko trwa już kilka lat. Ale co do roboty to wypisz wymaluj mamusia. Herbaty nie potrafi sobie zrobić. Słychać tylko "Babciuuu, babciuuu!" I wszystko babcia robi. Służącą sobie z niej zrobiły i ona musi wszystkie trzy codziennie obsługiwać. Ale i babcia jest dobra na swój sposób. Nadaje na nie strasznie, kłócą się jeszcze gorzej wszystkie. Raz nam się podlizuje, bo wie że nikt inny jak mój mąż jej do lekarza czy szpitala nie zawiezie, a ile się na tamtych nagada przy okazji takiego wyjazdu. Tylko że po powrocie leci do swojej kochanej córeczki i opowiada że niby my gadaliśmy to czy tamto. A innym razem sama startuje jak na przykład w ostatnią sobotę, nastawiona przez swoją córunię. A mój teść? Człowiek dwulicowy. Nie wiadomo po czyjej stronie jest. To nas skacze,po namowach swojej żony. Bez niej by się nie awanturował. Do mojego męża sam obgaduje swoją żonę, mówi jaka jest popieprzona, ale przy niej do niej zwraca się "Niunia" i do nas skacze. Ciągle im mało pieniędzy. Przychodzą po coraz więcej i więcej. Było by ok gdybyśmy im dali kasę i by nas więcej nie obchodziło, a tu jeszcze trzeba być na każde zawołanie i robić wszystko czego oni chcą. Jak raz czegoś po prostu nie możemy, bo np. mamy inne plany to teściowa tylko pyskuje, że ona nie ma rodziny, ze ona też nam nie pomoże, że mamy spierdalać z jej domu i w końcu osiąga to czego chciała. Ale i tak  jej za mało, bo powinnam jej przecież gotować codziennie obiad, zanosić śniadanka do łóżka, sprzątać na błysk kuchnię i jej sypialnię, dzieci trzymać najlepiej z zaklejonymi buziami zamknięte na klucz w naszym pokoju na górze i jeszcze jej dawać 1000 zł miesięcznie, oczywiście przy tym nie zużywać prądu i nie korzystać z wody, no bo jeśli miałabym się jeszcze myć i prać, to jeszcze by trzeba 1000 zł dopłacić. Chociaż i wtedy na pewno by się coś znalazło, np. za słona zupa.

Doszło już do tego, że od kilku miesięcy obiad jem zimny, bo gdy ugotuję i nałożę na talerze, to zamiast jeść gdy mąż i dzieci to ja już zmywam gary, żeby nie dać jej pretekstu do kłótni. Jak wejdę po coś do łazienki umyć ręce i widzę, że jest nachlapane na płytki to zmywam podłogę, żeby nie pyskowała, że ja nalałam wody albo moje dzieci. Myję się już od dwóch lat w misce w pokoju, żeby nie gadała że jej wodę wybieram. Z prysznica korzystam tylko raz w tygodniu, a ona i tak wtedy twierdzi, że jej specjalnie wodę wybieram. I w kuchni wylewa gorącą wodę do zlewu, żeby na mnie poleciała zimna. Ubrania nierzadko piorę w rękach a i tak jest gadane o prąd, mimo, że się im daje pieniądze na rachunki. Jak córka zostaje pod opieką babci mojego męża, to też nie za darmo. Trzeba zaraz przywieźć wszystkim McDonaldsy albo pizze i stos słodyczy, a teściowa i tak stwierdzi, że to za mało, mimo że sama dzieckiem się nie opiekuje i to niejednokrotnie babcia przyznała, że jak mała z nią zostanie, to nikt jej nic nie pomoże, tylko każda w swoim pokoju zamknięta.

Po prostu paranoja to co się w moim życiu dzieje. Chcę być wreszcie szczęśliwa. Jak nie urok, to sraczka. Ja już naprawdę mam tego wszystkiego dość. Mam męża, dzieci. Chciałabym w pełni oddać się mojej rodzinie. Uwielbiam gotować, to moje hobby. Kocham spędzać czas ze swoją córeczką, chciałabym go spędzać jak najwięcej, ale to nie takie proste, bo połowę dnia spędzam z synem na terapiach. Jeszcze te dojazdy nas wykańczają. A po powrocie do domu zamiast się cieszyć i spędzać wspólnie czas w dobrej atmosferze, to zawsze coś, zawsze ktoś nam to zepsuje. Zawsze ktoś nas zdenerwuje.

37 komentarzy:

  1. A ja nie rozumiem, dlaczego nadal mieszkacie z tymi ludźmi?
    Przecież to się skończy szpitalem psychiatrycznym i to niestety nie ta gnida ( Twoja teściowa ) tam trafi...
    Wiem, że wszystko być może rozbija się o pieniądze, ale zdrowie i szczęście ceny nie ma. Nie warto odkładać kasy na niewiadomokiedy na chatę, skoro zanim do tego dojdzie, to będziesz wrakiem człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, rozumiem doskonale to co piszesz. Cierpię dla męża, w imię miłości. Wierzę, że w końcu nadejdzie ten dzień wyprowadzki. Już nawet kasę odłożyliśmy, to teraz moi rodzice wnieśli sprawę do sądu o ustalenie kontaktów z wnukami. Nigdy się nimi nie interesowali, nigdy nie odwiedzali, a teraz im się ubzdurało, żeby moje dzieci poznać. Ja wiem, że im nie chodzi o dzieci, tylko teraz jet ten problem, że dopóki nie wiemy na czym stoimy, czyli jaka będzie decyzja sądu, to nie kupujemy mieszkania, bo może w ogóle wyjedziemy z kraju w ostateczności. Moje życie jest po prostu do dupy. Z mężem się dobrze dogadujemy, jest nam razem dobrze, to na wszystkich innych liniach się wali. Choć może to i lepiej niż jakbyśmy mieli mieć sielankowo ze starymi a między sobą się żreć o byle gówno.

    OdpowiedzUsuń
  3. A wynajem mieszkania? Choćby na kilka miesięcy? Nawet kawalerki?

    OdpowiedzUsuń
  4. Staram się męża przekonać, jednak jemu szkoda na to kasy :( Poza tym mieliśmy ostatnio wydatki, samochód nam się posypał i musieliśmy kupić nowy, teraz musimy znowu trochę pooszczędzać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli jemu nie przeszkadza to, że Twoje nerwy są w strzępach.
    Samochód ważniejszy widać.
    Sorry, ale ja tu wsparcia z jego strony nie widzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla meza w imie milosci? Kolejna naiwna - wszyscy inni zli, tylko misiu taki dobry. Twoim problemem jest misiu, a nie jego rodzina. Bo misiu ma gdzies Twoje dobro i dobro wlasnej rodziny. Ile to juz trwa? A jemu to wisi. Po prostu z jednej toksycznej relacji z matka wpadlas w druga. Ten dom, ktory budujecie to po co? Nie lepiej byloby mieszkanie, ale od lat na swoim, bez upiornej rodzinki? Tez mam upiorna tesciowa - jedno adoptowane dziecko (adoptowane na sluzaca "zeby sie jej synami pomagala zajmowac" - jej slowa) nie chce jej znac, syn, ktory zostal w domu ma na koncie dwa rozwody. Moj maz stoi za mna i nie przyszloby mu do glowy mieszkanie z nia i z reszta rodziny na kupie.

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie. Na psychoterapię dla siebie i dzieci wydasz więcej niż na kawalerkę. Wierz mi, świèty spokój jest wart wszystkich pieniędzy. Zawsze znajdà się jakieś wydatki i przeszkody dla Twojego męża. ATy? Pomyślał jak Ty tam się męczysz? Wyprowadźcie się, od razu odżyjecie. I nie trzeba będzie dawać kasy teściom.

    OdpowiedzUsuń
  8. Brawa dla męża. Trafił Ci się wyjątek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie masz rację

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem, czy mam czy nie mam.
    Ale mam swoje zdanie oparte na obserwacjach życia różnych ludzi.
    Napiszę to ostatni raz- święty spokój i zdrowie psychiczne nie ma ceny.
    Pytanie co jeszcze musi się stać, żebyś to zrozumiała.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem w bardzo podobnej sytuacji. W tej chwili mam nawet założona kłódkę na zamrażarkę przez tescia. Wszystkie nasze jedzenie wywalił i upchal do mniejszej lodówki. Tylko dlatego, ze min wziął dzień urlopu po moich urodzinach. Chyba sobie ubzdurali oboje, ze niewiadomo jak się napilismy haha. A nic nie spozywalismy. Po prostu chciał odpocząć. I tatusiowi nie powiedział. Obraza była tydzień. Ale jego drugi synek z zagranicy przyjechał. I foch minął. Ale mój mu wygarnal, ze tydzień obrażony na cały świat i w jeden dzień stal się ukochanym tatusiem bo synek przyleciał? To masz ci babo placek kłódkę mi założył.... Masakra. Wynająć to nie sztuka i płacić kous obcemu na niewiadomo ile zwłaszcza ze tu gdzie mieszkamy syn się starszy w szkole juz zaaklimatyzował.

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże kochany. Takich ludzi jak nasi teściowie powinni zamykać w zakładach zamkniętych. Wiem co przeżywasz. Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja to rozumiem, a póki daję jeszcze radę i mam siłę to cierpię. Wczoraj pierwsza rozprawa z moimi rodzicami. W to też kupa forsy idzie, na adwokata. A ile stresu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dlaczego kupa forsy? W takich sprawach adwokat jest niepotrzebny. Mozecie sobie sami poradzic. Po prostu ustalcie grafik spotkan z dziadkami, trzymajcie sie go co do minuty, dokumentujcie kazde spotkanie i czesc. Jesli chca wam tylko zycie uprzykrzyc, to im samym sie szybko znudzi takie spotykanie z wnukami. Dodatkowo, jesli sa osobami niezrownowazonymi, to sprobujcie znalezc specjaliste, ktory zaswiadczy, ze spotkania szkodza dzieciom (ale to juz dluzsza droga, skomplikowana i kosztowna). Zamiast wywalac kase na adwokata, wynajmijcie kawalerke i wyprowadzcie sie z domu tesciow. Im dluzej tam siedzicie, tym bardziej to szkodzi dzieciom, a Ty coraz bardziej zaczynasz tesciowa przypominac (tak, poczytaj sobie swoje wpisy z poczatku i teraz). Co do mezusia, to poczytalam Twoje wpisy - niezly egoista. Przyklady - on je, a Ty dojadasz juz zimne, bo trzeba talerze pozmywac, on nie zajmuje sie dziecmi, bo pracuje, nie pojdzie do lekarza z chrapaniem, a Ty od lat sie nie wyspalas. samochodzikiem on smiga, a Ty autobusem z dziecmi. O milosci i zrozumieniu piszesz? Naprawde? Idz jak najszybciej do pracy, bo jesli teraz tego nie zrobisz, to do konca zycia bedziesz zalezna od meza, ktory jest jaki jest. Wspolczuje sytuacji, ale dziwie sie tez Twoim wyborom, dzieki ktorym sie w niej znalazlas. Wspomnialas o wyjezdzie za granice. Co TY bys tam robila? Jakie masz widoki na prace? Teraz to sie najbardziej liczy. Niech nie bedzie to wyjazd na "jakos tam bedzie", a Ty znowu utkniesz w domu, bo jezyk, bo pracy nie ma, itp... Plusem by bylo, ze czesto za granica opieka panstwa nad dziecmi uposledzonymi jest lepsza, niz w Pl.

    OdpowiedzUsuń
  15. Chodzi o to żeby kontakty nie zostały za żadne skarby przyznane. Mam niepełnosprawne dziecko, dlatego nie idę do pracy. Ludziom naprawdę wszystko wydaje się takie proste? Chyba problemów nigdy nie mieli?

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiem, ze masz niepelnosprawne dziecko - patrz na koniec mojego komentarza. Dziadkowie maja prawo do kontaktow z wnuczkami - musialabys miec bardzo silne przeslanki do tego, zeby je zupelnie ograniczyc.

    OdpowiedzUsuń
  17. No dobra, Twoja decyzja, masz do niej prawo- cierp.
    Ja w Tworkach nie wyląduję ani nie zafunduję moim dzieciom traumy dzieciństwa - z takimi dziećmi stykam się za to się w pracy ( czyli takimi, które w domu mają piekło, wódę, kłótnie codziennie czy konflikty rodziców z dziadkami )- i widzę, jak bardzo te dzieci są zaburzone.
    Ale chcesz-cierp. Szkoda mi tylko już tych dzieci- bo one wyboru nie mają.

    OdpowiedzUsuń
  18. Sama widzisz że to nie jest takie proste. Nie dopuszczę tych ludzi do moich dzieci choćbym miała uciekać na koniec świata. Dopóki nie poznam decyzji sądu nie wiem na czym stoję. Ja przecież nie mam dokąd pójść od teściów. Nie ucieknie do mamusi jak robi większość kobiet bo teściowa się krzywo popatrzyła. Ja nie mam matki. W domu samotnej matki mnie nie chcą bo nie jestem samotna. Rozwód też nie jest za darmo i co?

    OdpowiedzUsuń
  19. Napisz co wg Ciebie powinnam zrobić i podpowiedz jak to zrealizować.

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozwod? A jakie przyczyny? Na dzien dzisiejszy nie masz zadnych podstaw, zeby zadac rozwodu. Nawet mezowi wprost sie nie postawilas, ze nie chcesz tam mieszkac, nie mozesz wiec mu nic zarzucic. A co z dowodami? Nie istnieja lub bardzo slabe. Napisalam o pracy, to sie na mnie rzucilas. Wierz mi, gdybys miala prace, to i maz by inaczej z Toba rozmawial. Bardziej by bral pod uwage Twoje zyczenia. Bo na dzien dzisiejszy, to tego kochania i zrozumienia o ktorych probujesz sie sama przekonac wiele w Waszym zwiazku nie ma. To jedno. Drugie to to, ze moglabys sobie sama finansowo poradzic w razie rozwodu, gdybys miala prace. Napisalam, zebys sie zgodzila na widzenia Twoich rodzicow z dziecmi, bo i tak im sie szybko to znudzi, zamiast wywalac forse na adwokata, a Ty impulsywnie piszesz o uciekaniu za granice. Zastanowilas sie chociaz nad tym? Co bedziecie tam robic, gdzie pracowac, co z Wasza sytuacja w kraju (sprawa o widzenia z wnukami w toku)? Nie ma magicznych rozwiazan, ktore pomoga zmienic Twoja sytuacje z dnia na dzien. A wszystko wymaga przede wszystkim duzo wysilku z Twojej strony. Pytanie, czy chcesz podjac ten wysilek, czy wolisz sie uzalac nad sama soba na blogu. Piszesz "chyba problemow innych nie mieli". Na dzien dzisiejszy masz jeden glowny problem - sytuacje rodzinna na ktora sama biernie sie godzisz. Gdybys wiedziala, jakie problemy maja ludzie udzielajace sie na Twoim blogu to bys sie zawstydzila za te slowa.

    OdpowiedzUsuń
  21. Powiedzieć wprost mężowi, że już nie dajesz rady psychicznie ( aczkolwiek on chyba klapki ma na oczach, skoro tego nie widzi ).
    I że masz dość mieszkania z teściami i chcesz się wyprowadzić.
    Jeżeli to zrozumie i zacznie robić coś w tym kierunku- good job.
    Jeżeli nie- dowiedz się, jakie masz szanse na pomoc- są poradnie,telefony zaufania, piszesz, że nie przysługuje Ci DSM, bo nie jesteś samotna.
    Jeżeli jest to jedyne rozwiązanie - powiedz mężowi, że w takim razie Ty już dziękujesz za współpracę, skoro nie masz zrozumienia a dobro dzieci jest najważniejsze i chcesz wnieść o rozwód.
    Może to by nim telepnęło porządnie...
    Na pewno lepiej próbować robić cokolwiek niż tylko narzekać i nie robić nic.
    Próbujesz?

    Wiem, że mamy inne charaktery, ale ja nie wytrzymałabym pół minuty z takim barachłem jak Twoja teściowa i jej pomiot.
    Jak bym pizgła drzwiami i powiedziała parę "ciepłych słów" to by jej reformy spadły.
    Ale suką trzeba się urodzić:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja mu to wszystko powiedziałam nie jeden raz nie 100 razy a około 1000. O rozwodzie też mówiłam i nic to nie dało.
    A gdzie byś poszła? Pod most z dziećmi?

    OdpowiedzUsuń
  23. Czemu uważasz że się nie postawiłam? Każdego dnia mu mówię że już dłużej nie wytrzymam i chcę się wyprowadzić, a on nie i już. Załóżmy że mam pracę i zarabiam 1600 zł na rękę. Wynajem mieszkania 1000 zł, czynsz 300 zł + prąd około 100 zł. Czyli 1400 wydane. Skoro pracuje to muszę córkę utrzymać w przedszkolu - 500 zł miesięcznie. Już jestem na minusie. A jedzenie? Jestem po rozwodzie więc mąż nie pomaga nic. A jeszcze przedszkole syna - pracować bym musiała na pół etatu bo o 13 muszę go wybrać, więc z wypłaty 1600 robi się 800 zł. I co?
    Na nikogo się nie rzucam. Myślę realnie. To Ty rzuciłaś się na mnie twierdząc że nic z tym nie robię.
    Odnośnie kontaktów - nie rozumiesz że oni nie mogą moich dzieci widzieć, a jeśli moja matka na pierwszym spotkaniu obleje moje dziecko kwasem?
    Jeżeli mówię że czegoś nie mogę to nie mogę. Wszystko wam się wydaje takie proste bo pewnie macie kochających rodziców, rodzeństwo, znajomych. Ja nie mam nikogo i jedyna nadzieja w moim mężu że się opamięta i wreszcie się wyprowadzimy, ale póki co słyszeć o tym nie chce. Już wybieraliśmy mieszkanie gdy dostaliśmy pozew. I dalej dupa.
    Rozwodem też groziłam i w dupie to ma.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziewczyny mają rację - żalisz się tutaj ciągle ale sama nie zrobisz nic. Wiem, że nie jest łatwo, wiem że to wszystko nie jest takie proste ale życie w takich warunkach w jakich Ty żyjesz jest chyba najtrudniejsze. Ciągle jakieś wymówki przed wyprowadzką, ciągle coś. Nie masz żadnej przyjaciółki która by Cię przygarnęła choć na kilka dni? Nie możesz się zorientować w mopsie jaką pomoc byś mogła otrzymać? Już nawet dom samotnej matki jest lepszy niż to miejsce gdzie teraz mieszkasz. Twoim mężem trzeba porządnie potrząsnąć bo patrząc na to jak ma w dupie to co się dzieje z Tobą to on chyba też jednak ma coś ze swojej matki i ojca :/

    OdpowiedzUsuń
  25. Szukasz tylko wymowek, zeby nic nie robic i dalej sie nad soba uzalac. Jestes na tyle dorosla osoba, ze sama powinnas byc w stanie odpowiedziec na te pytania. Wolisz tkwic w bagienku rodzinnym i oklamywac siebie, ze z mezem sie rozumiecie? Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  26. Niestety jak już pisałam nie mam nikogo. A co mi da to gdyby ktoś mnie przyjął na kilka dni? I co po tych czterech-pięciu-dziesięciu dniach?
    Nie wiem co więcej mogę zrobić w tej sytuacji - mężowi cały czas powtarzam że dłużej nie wytrzymam, że musimy się jak najszybciej stąd wynieść, że to dla dzieci jest źle że się tu mieszka. Nie jest tak że mu nic nie mówię i udaję że wszystko ok - bo Wam się chyba tak właśnie wydaje, że mężowi nic nie mówię i narzekam na blogu.
    Ja nie chcę się rozwodzić bo go kocham. Czy w dzisiejszych czasach miłości nie ma?
    Chcę męża przekonać do wyprowadzki, a nie go zostawić.
    Jak mam go przekonać jak żadne argumenty do niego nie trafiają.
    Ja się tu bardzo męczę - wiecie o tym. Mąż też o tym wie.

    OdpowiedzUsuń
  27. I foch kochana jest do dziś. Na widok jego skwaszonych min nam się niedobrze robi

    OdpowiedzUsuń
  28. Blog jest po to żeby właśnie pisać o tym. Niektórym taki sposób "wypisania" się o problemach pomaga

    OdpowiedzUsuń
  29. Właśnie - piszę żeby mi ulżyło.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ty męża kochasz.
    Ale on Ciebie nie.
    Bo gdyby Cię kochał, to po pierwszym numerze ze strony swojej rodziny by szukał oddzielnego domu/mieszkania.
    A tak siedzicie w tym bagnie tyle lat.
    Piszesz, że groziłaś mu rozwodem nie raz i nie dwa.
    Skoro tak się przejął, że się nie przejął, to znaczy, że ma Was i Wasze szczęście gdzieś.

    OdpowiedzUsuń
  31. Tak, pizgnij drzwiami i idź pod most. Dobre rady, umiecie czytać ze zrozumieniem? Dziewczyna nie ma oparcia w rodzinie, dokąd pójdzie z malutkimi dziećmi? Byłaś Katrino w takiej sytuacji?Ja i Gosia pewnie też. Nawet nie wiecie co człowiek może, jak musi. Idź do pracy Żono, a dzieci zostaw teściowej, przerwij terapię syna, co tam, poczekasz rok i znów zaczniecie nową. Super wsparcia udzieliłyście drogie Panie.
    Droga Żono, mąż Cię kocha, ale Ty to wiesz. Najważniejsze są dzieci, i przyjdzie taki moment, że znajdziesz w nich oparcie psychiczne. Radzisz sobie doskonale w tej sytuacji. Musisz zmienić swoje nastawienie, swoje myślenie, o sobie też. Demony przeszłości nie zawsze można przegonić samemu, a szukać pomocy to żaden wstyd. Musisz zrobić krok i poszukać pomocy, wiem, że to nie łatwe. Walcz, bo masz o co.

    OdpowiedzUsuń
  32. o matko, strach myśleć w ogóle... ale tak to jest jak się kochanego synka oddaje innej kobiecie... też kiedyś myślałam, ze będę mieć super teściową... no i niby w jakimś tam sensie mam dalej, ale zaczynają wychodzić różne takie... i aż się boję, co będzie dalej.
    a ten mąż to powinien się ostro postawić.

    OdpowiedzUsuń
  33. Tylko że u nas mój mąż nie jest kochanym synkiem mamusi, ona go nienawidzi tak samo jak moja matka mnie. To kobiety nie stworzone do rodzicielstwa. JA byłabym w stanie przełknąć wtrącającą się w nie swoje sprawy teściową twierdzącą że wszystko robię nie tak jak trzeba, bo ona by najlepiej zrobiła wszystko synkowi. Ale moja teściowa pała taką nienawiścią do wszystkich i taką zazdrością, ona nie cieszy się gdy jej synowi się coś uda. Gdy mój mąż kupił niedawno samochód to była zielona i fioletowa z zazdrości. Normalna matka by się cieszyła. Do tego robi strasznie nazłość (np. odłącza grzanie wody żebyśmy mieli zimną, albo wydziera mi kabel z od pralki z gniazdka gdy robię pranie). A jakby tego było mało to wyciąga od nas pieniądze i nas okrada. Własnego syna okrada. Czasami myślę że mój mąż nie jest jej dzieckiem.
    Ona jest bardzo złym człowiekiem. JA jestem na skraju załamania nerwowego. Chcę się wyprowadzić i każdego dnia o tym mężowi przypominam. On o wynajmie nie chce słyszeć. Wie że mi źle, jemu też jest źle. Uważa że najlepiej wziąć kredyt na własne mieszkanie, ale tu musimy jeszcze trochę po oszczędzać bo mieliśmy ostatnio wydatki. Ma racje i rozumiem go że nie chce komuś kasy wywalać na wynajem. Chociaż tu i tak się teściom daje, ale wiadomo że nie aż tyle. Dla mnie lepiej byłoby już się wynieść, ale to nie jest takie proste. Jeszcze teraz ta sprawa w sadzie.

    OdpowiedzUsuń
  34. wiesz kochana.. jak się czyta twoje posty to nóż otwiera się w kieszeni.
    Ilu toksycznych ludzi masz wokół siebie...teściową, teścia ich rodzinę, nawet brak wsparcia męża. Jestes sama. Nie masz siły walczyć bo nie masz wsparcia..i wiesz...ja był szukała rozwiązania w tym słowie "wsparcie"...ale nie wirtualne...wręcz przeciwnie...
    znam z autopsji sytuacje "bez wyjścia"...pozornie tak jest, ale w praktyce zawsze jest jakieś okno. Tu na blogu nikt Ci nie pomoże, a nawet zaszkodzi "dobrymi radami"...

    Psychiatra, psycholog to są ludzie - lekarze specjaliści - którzy pomagają ludziom i warto udac się do nich po pomoc...nawet na kasę chorych, nawet jakbyś miała czekać miesiącami na wizytę..ale uwierz mi warto...

    Bo zapamiętaj jedno - nie zmienisz meża, ani teściowej...ale możesz zmienić swoje postępowanie, myśli, postawę...Ty się wzmocnisz i wtedy będziesz wiedziała jak kierować swoim losem...
    Moje motto to "rzeczy są takimi jak na nie reagujemy"...powodzenia kochana

    OdpowiedzUsuń
  35. Dzięki :) Masz rację, nikt mi na blogu nie pomoże. Już nawet przestałam się żalić i gryzę wszystko w sobie. Myślę że psycholog na początek to dobry pomysł. Sama sobie z tym wszystkim nie poradzę. Muszę z kimś porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  36. wyciąga od was pieniądze??? sami jej dajecie. a ona nie oddaje. nie mam, nie dam i koniec. i tak jest źle, więc dużo gorzej nie będzie.
    weźmie sama, od tego jest policja.
    macie dom w budowie, nie możecie się tam przenieś chociaż jeden pokój wyszykować i być na swoim?
    nie bądźcie takimi ofiarami losu.
    jest was dwójka, i tak macie prościej. trzeba chcieć!

    OdpowiedzUsuń
  37. powiedz to mojemu mężowi... mnie nie słucha

    OdpowiedzUsuń