Wczoraj po raz kolejny stanęłam z synem na Komisji o orzekaniu niepełnosprawności i po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna spotkałam się z ludzkim traktowaniem.
W skład Komisji wchodzili młodzi ludzie, bardzo sympatyczni, tacy ludzcy i pytali o rzeczy naprawdę ważne, a nie jak w poprzednich latach: "Czy je samodzielnie łyżką, czy trzeba go karmić?" i jak je to spadówa, mimo intelektu poniżej normy.
Tym razem byłam pytana o motorykę małą, o koordynację ruchową, o rozwój poznawczy i społeczno-emocjonalny.
Niesamowite.
Wszystko zależy od tego na kogo się trafi. Tym razem nie muszę się odwoływać, walczyć w sądzie, a orzeczenie synowi przyznano na dwa lata, nie jedynie na rok.
Kamień z serca.
Hej sama mam autyzm i jestem dorosła. W przyszłym roku kończy mi się renta jakiej nie przyznano mi dożywotnio no i też walczę. To prawda-wszystko zalezy na jakiś ludzi się trafi na komisji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam