sobota, 15 lipca 2017

Dziękuję za szczere komentarze

Dziękuję za wsparcie, za słowa otuchy i za szczere komentarze, nawet jeśli do słodkich nie należą. Zdaję sobie sprawę, że wiele z Was ma rację. Wiem też, że wiele z Was nie potrafi postawić się w mojej sytuacji. Pewnie większość z Was miała kochających rodziców albo przynajmniej jednego. Babcię, ciocię, brata, siostrę... Ja nie miałam nikogo takiego, niestety. Żyłam w rodzinie patologicznej, nie zdając sobie z tego sprawy. Nie było tam morza alkoholu i bicia. Z punktu widzenia osób trzecich - porządna rodzina, a ja panienka z dobrego domu. Nikt jednak nie próbował się w to zagłębić, ani ze mną o tym porozmawiać. Nikt też nie uświadomił mnie, że prawdziwe życie rodzinne wygląda całkiem inaczej. To jak byłam wychowywana przyjęłam za normę. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że metody wychowawcze mojej matki to przemoc psychiczna. Mało tego - ja się obwiniałam za wszystko. Robiłam co mogłam żeby moją matkę zadowolić. Jej się nie da zadowolić, zawsze jej malo, więc obwiniałam się i dawałam, robiłam więcej. Ta kobieta nigdy mnie nie kochała i nie kryła tego. Ja jako dziecko myślałam, że to moja wina, myślałam że muszę na tę miłość zasłużyć. Bylam idealną córką. Starałam się bardziej i bardziej. Nigdy nikt mnie nie docenił. Byłam poniżana i wyzywana. Zawsze byłam tą złą. Byłam "gównem". I czułam się jak gówno. Teraz wiem, że matka nie miała ani powodu, ani prawa mnie tak nazywać. Najgorsze jest to że nie szukałam pomocy, nie wiedziałam że mogę. Wolałabym być bita, katowana. Słowa bolą bardziej. Słów nie widać. Gdyby na moim ciele znajdowała się masa sińców, ktoś może by się zainteresował, może by mi pomógł. A tak? Zostałam całkiem sama. Marzyłam o tym aby mieć starszego brata, który by mnie obronił, przytulił, pozwolił wypłakać się w rękaw. Marzyłam o rozwodzie rodziców, o tym żeby ojciec znalazł inną kobietę i żeby zabrali mnie do siebie. Marzyłam nawet o tym żeby trafić do domu dziecka. W wieku dwunastu lat zaplanowałam ucieczkę z domu, ale bałam się ją zrealizować. Marzyłam o tym żeby umrzeć. Nie znałam innego życia - tylko strach.

To zabawne, patrzę na koleżanki z dawnych lat, które imprezowały, piły, paliły, nie stroniły od facetów i doświadczeń seksualnych, rozbijały kilkakrotnie samochód rodziców i nikt nic im za to nie robił, nie powiedział. Zachodziły w ciążę nie będąc pewną, kto jest ojcem dziecka. Rodzice to wszystko akceptowali, przyjmowali za normalne. One mają teraz swoje rodziny i udają wzorowe matki, a ja pamiętam jak robiły chłopaków w bambuko. Facet pracował w anglii, żeby na pierścionek zaręczynowy zarobić, a taka lizała się na imprezach z obcymi gośćmi, chlała do nieprzytomności, a jak doszło do czegoś więcej, to czuła się rozgrzeszona, bo przecież była pijana. Matury nie zdała. Pracuje w sklepie rodziców i jest szczęśliwą żoną i matką.

Jak kiedyś napisałam na blogu, że przed 18stką nie znałam smaku alkoholu i że nigdy w życiu nie byłam pijana, ani nie miałam w ustach papierosa, to zostałam zjechana w komentarzach, że to ściema i że to niemożliwe że ja taka porządna jestem. Nie uważałam się nigdy za porządną. Dla mnie to było normalne. Myślałam że tak ma być. Byłam bardzo wierząca. Byłam, bo nie wiem czy wciąż jestem. Gdy patrzę na ten cały świat. Te niesprawiedliwości. Nie widzę dziś sensu w tym, że chciałam być dobrym człowiekiem. Inni nie chcieli, a ja cierpiałam. Wkurza mnie, że jakiś pedofil się wyspowiada i ma odpuszczone. I co? Pójdzie do nieba? A ja? Pójdę do piekła bo mam zawahania w wierze? Jak to w końcu jest?

Tyle dziewczyn w ciąży piło, paliło. Sama moja matka się przyznaje do palenia w ciąży, bo niby "wszystkie baby w ciąży paliły". A to ja mam dziecko z autyzmem. Nie zrozumcie mnie tu źle. Nie mam żalu że syn jest chory. Kocham go takiego jakim jest. Nie życzę też nikomu żeby miał niepełnosprawne dziecko.

Myślałam, że po przeprowadzce do teściów, uwolnię się od katów. A tu wpadłam z deszczu pod rynnę. Gdybym lepiej ich poznała to bym tu w życiu nie przyszła. Pewnie do ślubu by nawet nie doszło. Sama jestem sobie winna. Żyłam pięknymi historiami o miłości i baśniami. Byłam głupia i naiwna. Dzisiaj każdej młodej dziewczynie doradzałabym zamieszkanie z facetem przed ślubem. Najlepiej u jego mamusi. A jak coś jest nie tak, to pakować się i nie oglądać za siebie. Teściowe potrafią zniszczyć życie. Nie można do tego dopuścić. A najlepiej w ogóle za mąż nie wychodzić. Wydaje mi się, że ludzie żyjący na tak zwaną "kocią łapę" starają się bardziej, bardziej dbają o związek i prawidłowe relacje, bo nie mają poczucia że to drugie tak łatwo nie odejdzie.

Jestem zakompleksiona o niskim poczuciu własnej wartości. To prawda. Staram się to zmienić. Jestem silniejsza niż kiedyś, bogatsza o wiele doświadcześ. Może nawet zbyt bogata o doświadczenia jak na ten wiek. Buduję swoją pewność oraz poczucie wartości. Robię to powolutku i dokładnie, żeby nikomu nie udało się już tego zburzyć. Wierzę że mi się uda i że będę kiedyś szczęśliwa. Wierzę że kiedyś tu Wam napiszę: "Tak, jestem szczęśliwa" i dodam zdjęcia z szerokim uśmiechem nie obawiając się że stracę anonimowość.

4 komentarze:

  1. Mocno przytulam i życzę Ci dużo sił :* niejeden już dawno by się załamał mając takie doświadczenia jak Ty. Mam nadzieję i tego Ci życzę z całego serca, aby przyszły lepsze dni i myślę, że w końcu tak się stanie. Nie ma innego wyjścia! :-) Pozdrawiam, trzymaj się! Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że to wszystko nie jest takie proste. Myślę, że czy mieszkając przed ślubem, czy nie, mielibyście te same problemy, bo po prostu musicie przepracować swoje braki dzieciństwa. Jak myślę o sobie, to coraz bardziej doceniam swojego ojca- moja mama, owszem, była toksyczna, ale tata choć w pewnym stopniu wyrównał braki i mogłam wyjść na prostą.
    A ja stale i niezmiennie trzymam kciuki za Was żebyście rzeczywiście w końcu się wyprowadzili i mogli żyć niezależnie. Wbrew pozorom jesteś bardzo silna babka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest takie przykre, że istnieją toksyczni rodzice, że niszczą życie swoich dzieci. Osoby mające kochających rodziców nigdy nas nie zrozumią, naszego cierpienia, tego co przeszliśmy.
    Tak chyba masz rację, to nie jest takie proste. Trzeba pracować nad sobą, ale przede wszystkim trzeba tego chcieć. Samo się nic nie zrobi. Ja chcę.

    OdpowiedzUsuń