sobota, 8 lipca 2017

Syf, syfek, syfunio... Sorry Lala, ale w końcu musiałam to z siebiewyrzucić.

Pod naszą wczorajszą nieobecność moja teściowa przegrzebała nasz kosz na śmieci, który stoi w przedpokoju i znalazła kawałek skórki z chleba. Kiedy wróciliśmy, to zwróciła się do mojego męża z tekstem żeby jedzenie powyciągać z kosza bo śmierdzi. Jak mi to mąż powtórzył, to parsknęłam śmiechem, bo w kuchni na dole stoją trzy wiadra z pomyjami i resztkami jedzenia: Jedno mniejsze, brudne i śmierdzące wiaderko (ja kosz na śmieci myję co jakiś czas i codziennie zakładam nowy worek) przeznaczone na resztki dla kur, stojące UWAGA UWAGA na blacie kuchennym obok garów! Drugie duże wiadro stoi obok kosza na śmieci koło kuchenki, przeznaczone na resztki do kompostownika (gdy miałam mdłości w ciąży, nie dałam rady wejść do kuchni przez to wiadro) i na coś o czym nie napiszę na blogu, bo czuję że nie powinnam, ale jedzie równo, nie trzeba do kuchni wchodzić, żeby poczuć. Trzecie wiadro jest przeznaczone na obierki z ziemniaków. Co do kosza na śmieci, to także jeden wielki (bo kosz jest ogromny), śmierdzący syf i siedlisko bakterii, ponieważ nikt nie zakłada do niego worka, śmieci wrzucane są luzem. A teściowa będzie opowiadać, że na górze śmierdzi z małego, opróżnianego regularnie kosza.

Swoją drogą, kim trzeba być, żeby cudze śmieci przeglądać? Czego ona tam szukała pod naszą nieobecność?

Powiem więcej - meble kuchenne są pokaźnych rozmiarów, ale na blacie nie ma miejsca na postawienie talerza,  jest tak wszystkim zawalony, bo nikomu się nie chce do szafki sięgnąć po garnek czy blender. A w szafkach wiszą pajęczyny z kilku lat. A ja głupia będąc w pierwszej ciąży to wszystko sprzątałam, ale co z tego jak nikt tego nie potrafił poszanować i następnego dnia było zasrane. W końcu dałam sobie spokój. Widocznie niektórzy lubią żyć w brudzie, takie ich naturalne środowisko. Podłoga w kuchni nie jest myta, mimo że chodzą po niej w nieprzebranych butach (nawet moje małe dzieci wiedzą, że pierwsze co robimy po wejściu do domu to przebieramy buty na pantofle,  następnie myjemy ręce). Babka tylko od czasu do czasu miotłą pozmiata piach i okruchy.

Jeszcze kilka słów o łazience. Jak się tu wprowadziłam, to oniemiałam w jakim stanie jest wanna, na szczęście był w miarę nowy prysznic. Ja z mojego rodzinnego domu wyniosłam, że wannę po każdym skorzystaniu trzeba umyć. Tak robiła moja matka, tak robił mój ojciec i tak robiłam ja. Nikt mi nigdy nie mówił, że mam po sobie posprzątać. To było naturalne. Tak byłam wychowana i tak też postępowałam u teściów jako jedyna z domowników. O ile gdy brałam prysznic raz w tygodniu a nawet nie, mycie prysznica nie było uciążliwe, tak gdy zaczęłam korzystać z niego częściej (bo przecież i tak połowę rachunków płacimy my), to mnie wkurwia, że sprzątam po nich co drugi dzień! Wróciłam więc do mycia się w misce, którą wstawiam do wanny. Ostatnio prysznic umyłam w poniedziałek i od tamtej pory z niego nie korzystałam. Dzisiaj sobota, a brodzik jest prawie czarny! Ja umyłam się w misce. Niech mi tylko ktoś powie, że prysznic jest brudny.

Tak było z kuchenką - myłam codziennie po ugotowaniu obiadu, więc kuchenka była czyściutka. Zaczęliśmy jeść częściej poza domem, to kuchenkę od czasu do czasu umyje babka (raz na dwa tygodnie, jak już jest cała zalana i zaschnięta). Jaki był problem, gdy miał przyjść pan naprawiać wyświetlacz w kuchence, bo nie miał kto umyć. No to niech Ruda umyje. Mąż powiedział, że my mamy karnet na obiady i nie gotujemy w domu, to w końcu teść kuchenkę umył. Jak babka lodówkę odmrażała, to też wojna była, kto lodówkę umyje. To niech Ruda umyje. Ja dwie półki z których korzystamy myję regularnie i my mamy czysto, więc powiedziałam żeby umyły swoje.

Dla mnie to wszystko jest niepojęte. Moja matka miała świra na punkcie sprzątania (to też nie jest dobre przeginać w drugą stronę), więc i ja byłam nauczona porządku. Tam z kolei głupie było to, że dekoracje stały jak od linijki, dywany były co drugi dzień odkurzane, a podłogi zmywane, ale w domu śmierdziało PAPIEROCHAMI jak w ruskim kasynie.

NIENAWIDZĘ PAPIEROSÓW! NIGDY W ŻYCIU NIE MIAŁAM PAPIEROSA W USTACH, A MAM NIESPEŁNA 30 LAT. RODZICE SWOIM NAŁOGIEM ZNISZCZYLI MI ZDROWIE.

Sorry jak są jakieś literówki i braki interpunkcyjne w tekście - pisałam na szybko z telefonu.

8 komentarzy:

  1. Moja droga,

    Właśnie skończyłam lekturę Twojego bloga i jestem wstrząśnięta. Przez chwilę myślałam nawet, iż cała ta historia jest tylko wytworem Twojej wyobraźni, gdyż nie jestem w stanie pojąć, iż dorosła kobieta pozwala komuś traktować ją i jej rodzinę w ten sposób.
    Chyba nawet wolałabym, żeby to była fikcja.
    Tak jak wiele innych komentujących tu osób uważam, że powinnaś się jak najszybciej wyprowadzić od teściów. Z mężem albo bez.
    Niestety oboje pochodzicie z patologicznych rodzin i w waszym postępowaniu bez trudu można się dopatrzyć wiele problemów i deficytów emocjonalnych.
    Twoje doświadczenia z dzieciństwa jak i późniejsze sprawiły, że niestety jesteś osobą zakompleksioną, niepewną siebie i przepraszam, że to napiszę, ale pozbawioną godności osobistej.
    Ja rozumiem, że byłaś wdzięczna teściom, że Was przygarnęli w trudnej sytuacji, ale dać z siebie zrobić kucharkę, pomywaczkę i służącą w ciąży?
    To nie mieści mi się w głowie.
    A Twój mąż? Wybacz mi, ale on wiecznie znajdzie jakąś wymówkę,żeby się od teściów nie wyprowadzić. I wcale Cię nie kocha. Czy Ty będąc na jakiego miejscu pozwoliłabyś, żeby ktoś go tak poniżał i dręczył?
    Trochę się z nimi pokłóci, ale i tak grzecznie płaci kaskę i pozwala, żebyś Ty i Wasze dzieci żyły w niegodnych warunkach.
    Albo jest zwykłym skurwielem albo powinien się leczyć, bo nie umie zerwać więzów z toksyczną rodziną. Zresztą Ty też patrząc na to przez ile lat wylewasz tu żale, zamiast działać.
    Ale Ty też powinnaś się udać do psychologa, bo w domu rodzinnym byłaś traktowana jak popychadło i nieświadomie taki sam los sobie zgotowałaś.
    Najbardziej w tym wszystkim szkoda dzieci, takie środowisko może tylko pogłębić problemy Twojego syna, a obawiam się, że i Faustyna może mieć poważne problemy.
    Więc jeśli potrafisz coś więcej niż tylko od ośmiu lat użalać się w internecie, to zrób coś ze swoim życiem kobieto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwna nazwa tytułu. "Sorry Lala...' ??? Podziwiam, że jeszcze tam mieszkacie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisałaś wcześniej, że już blisko do waszej przeprowadzki, kiedy nastąpi? Trzymaj rękę na pulsie, żebyś nie została na lodzie z mieszkaniem dla was. Mam nadzieję, że to nie są tylko twoje pobożne życzenia z tą wyprowadzką. To, że jeszcze nikogo tam nie ukatrupiłaś, to naprawdę cud. Ja pewno już bym siedziała w pierdlu. Żartuję, ale wiem, że tobie i tak nie do śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przepraszaj. Masz rację.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziwna nazwa? Z jednej strony chciałam podkreślić, to za jakie żałosne mam postępowanie teściowe, a z drugiej - chyba kiedyś tego bloga teściowej pokażę. To był zwrot właśnie do niej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam :)
    Wiesz... doszłam w życiu już do takiego punktu, że właściwie już jest mi do śmiechu.
    Zauważ że moje narzekanie zmieniło się. Jest inne niż dwa lata temu. Powiedziałabym że to bardziej relacjonowanie zdarzeń niż użalanie się.
    Doszłam do takiego momentu, że uważam że teściowa nie dorasta mi do pięt i nie zasługuje na moje wylewane łzy.
    Doszłam do momentu, że nie trzęsę się na jej widok jak galareta.
    Ta kobieta staje mi się coraz bardziej obojętna.
    Rok temu na jej uwagę pisałabym o chęci podcięcia sobie żył. Dzisiaj piszę, że parsknęłam śmiechem.
    Widzę zmiany w sobie i widzę zmiany w moim mężu. Jestem pewna że uda się nam, więc trzymajcie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się, że jesteś bardzo sfrustrowana. Wpływ na to z pewnością mają twoje doświadczenia z przeszłości, jak również ciągły kontakt z ludźmi, których nie lubisz i którzy nie przepadają za tobą. Pomyśl jednak o sobie i o tym jak wygląda twoje życie. Postaraj się coś zmienić wspólnie z mężem. Z twojej opowieści bije straszna nienawiść do siebie i świata. Zdaje się nawet że wymyślasz sobie problemy takie jak specjalne nie mycie się w prysznicu żeby ci ktoś tego nie wytknął, że jest brudny bo ty myjesz go po każdym skorzystaniu z niego. Takie życie to straszny stres i ciągła złość. Znajdź rozwiązanie tego, inaczej stres cię zje.
    PS. naprawdę masz straszne kompleksy i nie wierzysz w siebie. Jeżeli ktoś bowiem jest pewien siebie, jest z siebie dumny nie wypisuje takich rzeczy. Jeżeli mu się coś nie podoba to wie że ma siłę by to zmienić. Pokochaj siebie, bo z braku uczuć do siebie ściągasz na siebie wyłącznie negatywne emocje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja to wszystko wiem i bardzo chcę już być na swoim. Już dawno powinniśmy być na swoim. Jednak mojemu mężowi się nie spieszy. Nie chcę od niego odejść. Niektórym jest łatwo powiedzieć -"to się rozwiedź". Nie uważam że on jest złym mężem czy ojcem. Kocham go. On mówi że mnie też. Po co miałby ściemniać, jeżeli chcialby się mnie pozbyć to on by mi się kazał wynosić, a między nami jest dobrze.
    Ja chcę coś zmienić ale problem jest z tym "wspólnie".

    OdpowiedzUsuń