Dziękuję za rady, wsparcie i wiarę oraz życzenia szczęścia.
Podnosicie mnie na duchu i to wiele dla mnie znaczy.
Dziewczyny, dziękuję że jesteście ze mną zarówno w chwilach dobrych jak i złych oraz w chwilach zwątpienia.
Dziś mam bardzo dobry dzień (Nie chwal dnia przed zachodem słońca).
Wczoraj dzień również był udany. Mąż bardzo, ale to bardzo mnie odciążył. On chyba nawet pojęcia nie ma jak BARDZO mnie odciążył. Zrobił małą rzecz, która mi dała bardzo wiele. Wziął w pracy godzinę wolnego rano (ma dużo nadgodzin). Wczoraj i dzisiaj.
Boże! Jak ja wypoczęłam! To jest jedna godzina dla niego, kiedy to odwiózł Maciusia do przedszkola i pojechał na 8 do pracy, a dla mnie to jest cały dzień! Cały dzień kiedy to nie musiałam się ruszyć z domu i wlec autobusami z dwójką dzieci do przedszkola i później wisieć gdzieś w powietrzu z córką, bo nie bardzo się opłaca tyle km wracać, żeby za chwilę spowrotem jechać po Młodego do przedszkola, oczywiście wszystko z córką.
Jak mi to dużo dało. Spędziłam sobie z córą babski dzień, wczoraj i dzisiaj, bo mąż też może Maćka koło 15 odebrać. No po prostu super. Nadrobiłyśmy wszystkie przytulaśnie zaległości, kąpałyśmy lalki, gotowałyśmy, dzisiaj robimy recyclingowy pokaz mody, malujemy, rysujemy. Świetnie się bawimy. Gdy dzieci jest dwoje, to spory między nimi są nieuniknione, więc kłótnie i bójki to norma. A szczególnie uważać trzeba gdy jedno ma autyzm i jest wręcz nieprzewidywalne. Oczy dookoła głowy i ani mrugnąć nie można.
Odpoczęłam. Wczoraj naprawdę odpoczęłam i to takim niedużym kosztem. Dzisiaj też luz i polenić się mogę ;)
Doskonale rozumiem, że nie powinnam rozpamiętywać, wracać do przeszłości, wypominać. Staram się nad tym pracować.
Nie jest to dla mnie łatwe, bo jestem osobą pamiętliwą i analogiczną, pt. "Tak już zawsze będzie...". Pamiętam taki filmik z YouTubea jak chłopczyk po wyjściu od stomatologa wraca do domu, a że wcześniej dostał "głupiego jasia" to się dziwnie czuje, taki spóźniony zapłon i fiksum dyndum w zwolnionym tempie i pyta: "Czy tak już zawsze będzie?" - doskonały obraz mnie.
To zdecydowanie mam do przepracowania. Do tego mój wrodzony pesymizm, a może realizm - jak zwał tak zwał. To też mi nie ułatwia.
Daję szansę. Odcinam się od tego co było. Zaczynam od nowa.
Daję tą szansę, bo (być może nie uwierzcie, że mogło być gorzej) kiedyś było gorzej i on się nie starał, w ogóle miał klapki na oczach i nie widział, że źle się u nas dzieje, że popełnia jakieś błędy. Ja naprawdę byłam cholernie samotna! Jak czytam wpisy z lat 2013-2016 to widać to jak cholera! Wtedy było bardzo źle. Prawdopodobnie miałam bardzo silną depresję. Dziękuję Bogu, że nie stała się żadna tragedia. Byłam na skraju załamania nerwowego, popełnienia samobójstwa. Mam żal, dużo żalu i to nie pozwala mi się odciąć od przeszłości, ale czuję że warto! Warto zawalczyć!
Podejmuję tę walkę. Dla dzieci, dla rodziny i przede wszystkim dla siebie, bo czuję że mogę być szczęśliwa.
Trzymajcie kciuki!
Trzymam za Was mocno kciuki! Obys była szczęśliwa, tego Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńWażne to że dostrzegasz a to chyba już połowę sukcesu .
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZatem trzymam bardzo mocno kciuki!!!
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńKarina! Trzymam za Ciebie kciuki. Wiesz, że życzę Wam jak najlepiej. Skoro mąż ma tyle nadgodzin do wybrania, to niech może częściej jeździ na 8. Dla Niego to niewielka różnica pewnie, a zobacz jaka zmiana dla Ciebie, ile Ci dała!
OdpowiedzUsuńPowodzenia.
Wiem Kochana :)
UsuńDzisiaj mąż ma urlop bo ja mam psychologa więc jesteśmy wszyscy razem. Byłam u fryzjera, ale jest tak ciepło, żeby nie mówić gorąco że nas umęczyło i Młoda właśnie padła w samochodzie a już od dawna nie drzemie w południe.
Myślę że to jest do zrobienia żeby mąż od czasu do czasu wziął rano godzinkę, bo to dla mnie duże odciążenie a teraz jeszcze jak się w lecie upały zaczną to Faustyny by dużo dało.
Tak z ciekawosci, dlaczego maz autem jezdzi do pracy, a Wy sie komunikacja telepiecie? Pojezdzilby autobusami, to by w nocy spal zmeczony, a nie siedzial przed kompem.
UsuńBo mój Szanowny Mąż stwierdził że ja jeździć nie umiem i mi samochodu nie da. A szczerze mówiąc to nie jeździ mi się dobrze naszym samochodem, wolałabym coś mniejszego, a poza tym nie jest łatwo z synem który się nagminnie odpina z pasów i robi co chce, łącznie z próbą uciekania z samochodu na światłach.
Usuń"stwierdził że ja jeździć nie umiem i mi samochodu nie da": akurat jego opinia malo tu znaczy, skoro masz prawo jazdy.
UsuńSyn: wpisz sobie w Google "SAFE TRANSPORTATION OF CHILDREN WITH BEHAVIORAL ISSUES". Sa tam rozwiazania tego problemu. Na 100 % te rozwiazania sa rowniez dostepne w Polsce.
Może i mało znaczy, ale jak nie mam własnego samochodu, to wiesz... Prawko robiłam ponad rok temu i mi to bardzo sprawnie poszło - plan był taki że skoro ciągle nie kupujemy mieszkania to ja kupię dla siebie samochód i będę wozić dzieci i cieszyłam się bo taki samochód to dla mnie jak mieszkanko na kółkach. Teściowa mnie wkurwia? - wsiadam i tyle mnie widzą cały dzień. To mąż się nie zgodził na samochód dla mnie bo się wtedy wg niego nigdy nie wprowadzimy. A i tak przeprowadzka się odwlekła o kolejny rok.
UsuńNajlepsze jest to, że rok za kółkiem nie siedziałam i będzie znowu strach jak zacząć.
I dziękuję za podpowiedź - wygoogluję
UsuńDzizas! Dziewczyno,jak to "mąż się nie zgodził"? Ale zgadza się,żebyś się tłukła autobusami z dwójką maluchów,w tym jednym autysta? Ten argument to moim zdaniem pretekst. Pretekst do przemocy ekonomicznej i kontrolowania Ciebie. Wiem,że teraz panuje tu skłonność do koncyliacji,ale jak o tym przeczytałam,to się we mnie zagotowalo! Żeby czasem Ci za wygodnie nie było i żebyś nie miała za dużo wolności!
UsuńSpokojnie, nie denerwuj się ;) Ja sobie kupię samochód dla siebie, wykupię kilka godzin w OSK żeby sobie przypomnieć jak się jeździ (bo z mężem jeździć nie chcę, bo i tak będzie wszystko źle - on prawko robił 13 lat temu i ma swoje nawyki, które siłą mi chciał narzucić i stwierdził że nie umiem jeździć), bo teraz to bym sama za kółko nie wsiadła, bała bym się pojechać sama w miasto.
UsuńChcę wreszcie kupić mieszkanie i dlatego wszystkie oszczędności odkładam na ten cel. Później chcę kupić pianino i później samochód ;)
Damy radę - spokojnie.
Ja komunikacją miejską jeżdżę całe życie - jestem przyzwyczajona. Umęczona owszem, ale daję radę.
Jeszcze do męża wracając - zgadza się żebym 7 lat mieszkała w takich warunkach że szkoda słów, zgadza się na stosunek swojej matki do mnie, więc te autobusy przy tym to pikuś. On jest niedojrzałym egoistą - w końcu to do mnie dotarło.
Karina, przeczytałam kilkanaście Twoich postów od samego początku bloga (przepraszam, nie mogę teraz przeczytać wszystkich). Chcę Ci napisać: jesteś niesamowicie silną, dzielną dziewczyną. Przeszłaś bardzo długą drogę i mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze trochę siły, żeby wyrwać Was - całą Waszą czwórkę do lepszego życia. Gorąco Ci tego życzę.
OdpowiedzUsuńJak to sie stalo, ze mnie tu jeszcze nie bylo?
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, nie mam nic na wlasna obrone wiec jak by co to prosze o lagodny wymiar kary:))
Ciesze sie bardzo, ze udalo Ci sie odpoczac, podladowac akumulatorki to takie wazne.
Mam nadzieje, ze takich okazji bedzie wiecej.
Trzymam kciuki i buziam:***
Ależ ja się nie gniewam ;)
UsuńJa także mam taką nadzieję.
Samochod masz: ten, ktorym jezdzi maz jest WASZYM samochodem.
OdpowiedzUsuńJesli tak bardzo chce JEZDZIC do pracy, to niech zasuwa skuterkiem, ktory stoi w garazu.
Jest tez inna opcja (nie wiem, jak by to czasowo wygladalo): rano pakujesz dzieci do samochodu i odwozisz meza do pracy. Pozniej po niego jedziesz.
Twoj maz nie dorosl do posiadania rodziny. Przeciez te wszystkie argumenty sluza temu, zeby mu, a nie Wam bylo wygodnie.
Ja się boję już tym samochodem jeździć. Nie daj Boże jeszcze jakbym gdzieś zarysowała... Jak mi nawytykał jak wg niego beznadziejnie jeżdżę to więcej za kółko nie wsiadłam - on być może specjalnie tak gadał, bo wie jak mną manipulować, wykorzystuje moją słabą wiarę w siebie. Po przeprowadzce on zamierza jeździć rowerem do pracy, bo chcę kupować mieszkanie blisko swojej pracy (dalej żeby jemu było wygodnie). Samochód chce sprzedać i kupić większy - O ZGROZO! Może uda mi się go namówić na mniejszy (coś wielkości Punto lub Yaris).
UsuńNie dorósł - zgadzam się. Gdybym wiedziała 10 lat temu jaki z niego Piotruś Pan było by inaczej.
Nawet jesli zarysujesz, to co sie stanie? Ja lusterko oberwalam, gdy sie uczylam jezdzic :-D Maz oczywiscie nie byl zadowolony... Owszem, jest to koszt naprawy. Ale policz sobie, ile korzystanie z komunikacji miejskiej kosztuje (dolicz czas, ktory Ty tracisz). Polerka wyjdzie taniej :-)
Usuń