Kurczę, tyle się u nas ostatnio dzieje, że nie mam kiedy pisać ;)
A teraz to nawet nie wiem od czego zacząć.
Może od tego, że dzisiaj mamy pierwszy dzień szkoły/przedszkola.
Piszcie Dziewczyny jak Wasze pociechy!
U nas zmiany.
Już wyjaśniam jakie.
Przepisałem syna do innego przedszkola, a właściwie to już do "zerówki". Przenieśliśmy go z przedszkola terapeutycznego do integracyjnego. W ubiegłym tygodniu miał adaptację i jestem tak mile zaskoczona i szczęśliwa, że aż mi słów brakuje na opisanie mojej radości. Poprostu rewelacja! Chciał rano jeździć z tatą, więc się tak zorganizowaliśmy z mężem, żeby to było możliwe i pykło, załapało, poszło... Maciuś trochę był zdezorientowany na początku, trochę zagubiony, bo nagle jest coś inaczej, ale autyzm nie stawiał oporu. Nie było krzyków, ani łez.
W tygodniu adaptacyjnym chłopaki jeździli razem sami. Najpierw mąż zostawił Maciusia na 4 godziny, następnym razem na 5, później 6 godzin i też on go odbierał.
Maciuś zaakceptował tą zmianę i widzę, że nie jest mu żal poprzedniego przedszkola, do którego i tak od dłuższego czasu nie chciał już chodzić.
Niezbyt chętnie je posiłki. Jest typowym mięsożercą, więc raz tylko podziubał w ryżu z truskawkami, innym razem zjadł jednego racucha (co i tak w jego przypadku jest sukcesem). Ze śniadaniami nie ma większego problemu, bo kanapki lubi i z szynką i z serem, tylko warzywa z nich zdejmuje. Choć muszę się pochwalić i Maciusia oczywiście, bo udało nam się jakiś czas temu wprowadzić do diety pomidora!
Parówki to wiadomo, to co autystyk lubi najbardziej, ale płatki z mlekiem też wsówa.
Bardzo szybko zapamiętał imiona dzieci i Pań, aż się Panie zdziwiły, ale fakt faktem pamięć syn ma niesamowitą.
Cieszę się bardzo, bo widzę po nim, że jest dobrze. Nie wiem jak inne dzieci reagują na niego, jego zachowania, "machanie skrzydełkami", ... Nie miałam okazji porozmawiać o tym z Paniami, ale dzisiaj ja go odbiorę, więc dopytam. Jednak jestem dobrej myśli ;)
Faustynka dzisiaj rozpoczęła swoją przygodę z przedszkolem. Poszła dzielnie, zadowolona, dumnie przebrała się w szatni, ale przy wejściu do swojej sali zawahała się i ją wryło w drzwiach i było widać, że jednak zmieniła zdanie, ale podeszła Pani, zapytała o imię dziecka. Młoda oczywiście straciła język, jak zawsze w stresów ej sytuacji, więc ją przedstawiłam. Pani wzięła ją za rączkę i wprowadziła do sali. Co było dalej? Nie wiem. Nikt nie dzwoni, więc chyba nie bardzo źle.
Przyznam się, że ja jestem przerażona.
Jestem prawie pewna, że Faustynka nic nie zjadła. Ona jest taka wybredna...
Ciekawe czy się w ogóle odzywa? Ona jest taka nieśmiała.
Zastanawia mnie tylko jedno: Nie pokićkają się Paniom imiona? Jak one tak szybko zapamiętają które dziecko jest które?
Pamiętam jak 3 lata temu Maciusia prowadziła do przedszkola. Oj, łatwo nie było. A później siedziałam niedaleko na ławce w parku i sama zalewałam się łzami.
Dziś czuję po sobie, że mam podwyższone ciśnienie, więc kawusia mi nawet niepotrzebna ;)
Piszcie jak Wy wspominacie początki Waszych dzieciaczków w przedszkolu ;)
Oj mamuska... Zazwyczaj jest tak że rodzice niepotrzebnie panikuja, bo dzieci mają się świetnie. Nie martw się my też tak mieliśmy pierwszego dnia, a dziś Junior polecial jak na skrzydłach. I zaczął ostatni rok przedszkola ...
OdpowiedzUsuńMy mamy chyba już tak mamy ;)
UsuńJa mam to szczęście, że moje dziewczyny bez żadnego problemu weszły i poooooszły, jakby od zawsze tam chodziły. I nie wiem, czy nasza w tym zasługa bo nic specjalnego w związku z faktem pójścia do przedszkola nie robiliśmy, poza zwykłą rozmową. Faktem jest, że każda z Nich miała kryzys po kilku miesiącach i to taki naprawdę z grubej rury. Lilę uderzył chłopiec i to było takim punktem zwrotnym, natomiast u Elizy nie wiemy co. Ale. Minęło i chodziły chętnie.
OdpowiedzUsuńNatomiast trzeci wrzesień obserwuje dzieci od tej drugiej strony i powiem Ci, że na całą grupę naprawdę niewiele jest takich, które wchodzą i po prostu są- większość ma mniejsze bądź większe trudności z początkami w przedszkolu. To jest zupełnie normalne. Trzeba dać czas Im, sobie, Paniom. Przedszkole to dla dziecka rewolucja i tyle. Można Mu pomóc i należy to zrobić, mnóstwo jest na necie wskazówek, co robić a czego nie (nie mam czasu się rozpisywać niestety) ale prawdą jest, że najbardziej to trzeba zagryźć zęby i uzbroić się w cierpliwość. No i być dobrej myśli. A imiona? Po prostu się zapamiętuje. Nie wiem jak, ale to się dzieje :)
Co do jedzenia. Nie martw się. Niech zje coś w domu i po przedszkolu nadrobi. Nie jesteś w stanie kontrolować wszystkiego i na wszystko mieć wpływ. Jeśli będzie bardzo głodna, to w domu nadrobi i w weekend. Dla Niej naprawdę dobrze, że pójdzie do dzieci. I dla Ciebie!!!
Super. Brawo dla Maciusia. To duży postęp. Oby tak dalej. Autyści mają fenomenalną pamięć.
Buziaki i czekam na dalsze wieści.
Jak na razie to wszystko wporządku :)
UsuńDzieci chcą chodzić, więc tfu, tfu, tfu, żeby nie zapeszyć.
Faustynka faktycznie nic nie je :/ wszystko co do jedzenia jest "nie takie". A to nie taki serek, a to nie to masełko co kupuje tatuś... A to marchewka leżała na mięsku a nie obok :P
Ale Pani ją bardzo chwali, że dzielna i grzeczna i ładnie się bawi. Wczoraj miała narzeczonego, z którym chodziła za rękę cały czas. Trochę mnie martwi, bo w domu się przyznała że jakaś dziewczynka ją uderzyła w brzuch i nie dała się bawić w kuchnię :/
Co do Maciusia to jestem zachwycona! Dostaje nagrody. W poniedziałek miał tańce z Panem, którego zna już 3 lata, więc był taki ucieszony że hej. A wczoraj miał capoeire :) Dziś znowu tańce, w w piątek rytmika z moim kolegą że studiów, który gra na akordeonie. Już się nie mogę doczekać reakcji Maciusia.
Teraz jeszcze tylko czekam jak panie dobiorą zajęcia z WWR.
Z jedzeniem syn nie ma większego problemu ;) Panie go chwalą. Super! Widać po dziecku, że jest lepiej!
Moje poszły w zeszłym roku. Bez płaczę, bez kryzysu. Dopiero potem się okazało że Agusia mimo, że chodzi chętnie, sporo opowiada, to z grupą nie ma za bardzo kontaktu trzyma się na uboczu, jest bardzo cicha i nieśmiała. Aż mi się serce krajało, bo w domu to żywe srebro.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Was i za szybką
bezproblemową aklimatyzację dzieci :)
Właśnie obawiam się że moja Faustynka też jest tak oddalona od grupy. Te dziewczynki takie wszystkie "do przodu" i troszkę wredne niestety :/ A moja jest bardzo nieśmiała i grzeczna. Mam nadzieję że się rozkręci i jeszcze obije nos tej co ją wczoraj uderzyła ;)
UsuńGratulacje dla twoich dzieciaków! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńZ perspektywy osoby mającej do czynienia z dzieciakami (prowadzę zajęcia w szkole językowej) mogę powiedzieć, że imiona mylą mi się strasznie. Jednak obecnie ( 2,5 miesiąca po zakończonych zajęciach i miesiąc przed ich rozpoczęciem) mogłabym Ci wymienić wszystkie imiona i nazwiska dzieci, ich ulubione miejsca w klasie oraz przynajmniej jedno wydarzenie z ich życia o którym mi mówiły (bierzmowanie brata, nowy zwierzak, miejsce wakacji itp).
W następnym tygodniu rozpoczynam indywidualne lekcje i jestem bardzo podekscytowana, że znowu zobaczę znajome twarze i posłucham jak im minęło lato. A że większość moich uczniów to współprace wieloletnie, to z radością obserwuję przemiany tych moich podopiecznych.
Buziaki!
Dziękuję :)
UsuńCieszę się bardzo ;)
U nas do przedszkola tez to jakoś samo przyszło i poszedł swoją drogą miał już 4 lata to duży chłop był. Teraz szkoła to już ogólnie jest ok nawet jak N pierwsza klasę bo widziałam ze niektóre dzieci plakaly nawet😉
OdpowiedzUsuńTo bardzo się cieszę ;)
UsuńMoja Faustynka też już ma 4 lata, ale jest bardzo delikatna, wrażliwa, nieśmiała. No po prostu prawdziwa dama. Różni się bardzo od tych rozwrzeszczanych i wyrafinowanych już dziewczynek, które stosują się do prawa dżungli :P
Super oby tak dalej! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
Usuń