Zadzwoniłam dzisiaj do księgowej z przedszkola Faustynki aby wyjaśnić pewną sytuację z płatnościami. Już pominę szczegół, że dzwonię codziennie o różnych porach od poniedziałku i dopiero dzisiaj raczyła odebrać, a jest już piątek.
Przywitałam się grzecznie, przedstawiłam i powiedziałam, że dzwonię w sprawie rozliczenia, na co ona krótko: -"Nazwisko", no to odpowiedziałam od razu informując która grupa.
Kobieta sprawdza w systemie. Szuka, szuka, ja czekam, czekam -"Jak nazwisko?!", no to powtórzyłam, -"Która grupa?! (ze złością)". -"Druga" - odpowiadam i czekam dalej.
-"Jest! Jakub?"
-"Nie, Faustyna"
-"No to która grupa?!!!", słychać, że kobieta już mocno wkurzona, żeby nie powiedzieć wkurwiona,
-"Druga"
-"Nie ma tu! A bo to ja patrzę na pierwszą"
Dalej czekam...
Znalazła w końcu i mnie informuje o jaką kwotę chodzi. Ja bardzo delikatnie rozwijam temat, bo słyszę, że kobieta jakaś nie w sosie, gryząco-szczekająca i mówię, że na początku września wpłacałam 100 zł na wyżywienie i jako że córka była tylko 10 dni myślałam, że zostanie odliczone 50 zł. Kobieta w ogóle z wielką złością, już na mnie prawie krzyczy, wielkie pretensje ma, bo chciałam się tylko o coś dopytać, bo nie rozumiałam dlaczego gdy od 100 zł odejmę 50 zł mam do zapłaty 65 złotych a nie 50. Księgowa z wściekłością oznajmia mi, że jest odliczone, ale mi dalej nie odpowiedziała jak to jest policzone, tylko z ryjem: -"A za pobyt kto zapłaci?! 23 złote dopłaty!!!" Ja jej na to delikatnie -"Dobrze, ja wiem, że 23 złote za pobyt i nie pytam o to, tylko o wyżywienie", a ona się drze w końcu w tą słuchawkę, że zostało odliczone, że przecież inni rodzice mają do zapłaty po 170 złotych, a ja tylko 88 i co ja w ogóle chcę, bo nie ma nic za darmo, że wszyscy by chcieli wszystko za darmo. Tylko co mnie obchodzą inni rodzice tak swoją drogą?
Dobra, poprzestałam na tym, że odliczone, podziękowałam i się rozłączyłam, a potem sama to liczę wszystko i w końcu doszłam o co w tym chodzi. Po przejrzeniu kalendarza okazuje się, że w październiku będzie dni szkolnych 23, a nie 20, o czym uważam ta kobieta powinna mi była normalnie, spokojnie powiedzieć, bo ja do niej spokojnie mówiłam, żadnych pretensji nie miałam, a ona tak z ryjem startuje. A sorry, ja nie miałam wcześniej do czynienia z takimi rozliczeniami, bo u syna w przedszkolu płaciło się po skończonym miesiącu za to ile zjadł, a nie na przód, a obecnie w przedszkolu integracyjnym jako dziecko z orzeczeniem pobyt i wyżywienie ma bezpłatne i dlatego nie wiedziałam jak to ma wyglądać u Faustynki.
Dlaczego ludzie się tak łatwo denerwują, dlaczego są tacy niemili, tacy niesympatyczni.
Jeśli ta pani jest księgową za karę, to może powinna zmienić pracę albo zatrudnić do siebie sekretarkę skoro sama nie potrafi rozmawiać z ludźmi. Wychodzi na to, że już w ogóle nie można się o nic zapytać. Strach się w ogóle odzywać do ludzi.
z dreamstime.com
Mogę ją usprawiedliwić mówiąc, że pewnie miała gorszy dzień, może problemy w domu, może już ją od rana nachodzą rodzice z tym samym problemem co ja (może by wypadało jakoś system usprawnić, żeby rodzice wiedzieli co i jak i za co i skąd się wzięło), być może mój telefon odebrała jako atak na siebie, może ma okres albo menopauzę... Tylko, że każdy ma jakieś problemy! Czy to jest powód aby się wzajemnie pozagryzać?
Czy ja za dużo wymagam oczekując odrobiny grzeczności i zrozumienia?
Ludzie chyba nie radzą sobie z emocjami albo z samym sobą sobie nie radzą. Chyba wszyscy nadajemy się do leczenia psychiatrycznego.
Już nie pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją.
Pamiętam jak na studiach miałam poważne problemy z głosem i nie mogła mnie ominąć wizyta u foniatry, gdyż mój kierunek wiązał się ściśle ze śpiewem.
Siedziałam już zapłakana na tym fotelu w gabinecie tej starej lekarki, a ona znęcała się nam moim gardłem różnymi wziernikami, kamerkami i cholera wie czym jeszcze, nie mogłam pohamować odruchu wymiotnego, a ta się jeszcze darła, że nie powinnam śpiewać, że ja się do tego nie nadaję, że jak tak źle śpiewam, to ona się nie dziwi że mam struny głosowe w takim stanie (otóż gówno prawda, bo gardło sobie zdarłam na praktykach w gimnazjum, a nie przez śpiewanie), a tylko dlatego, że nie byłam wstanie śpiewać z kamerką włożoną w gardło, a gdy poprosiłam o spryskanie gardła lidokainą to mnie wyśmiała i wyrzuciła z gabinetu.
Jeszcze długo nie mogłam się po tej wizycie uspokoić. Jednak Pani prof., która prowadziła nasze zespoły wokalne powiedziała mi żebym się tą starą babą nie przejmowała, bo ona każdemu mówi to samo i podała namiary na innego lekarza, w ogóle to mnie uświadomiła, że nawet profesjonalnym śpiewakom operowym pracującym lata w zawodzie tak potrafi powiedzieć i że ona jest jakaś psychiczna. I faktycznie, u innego lekarza wizyta odbyła się normalnie w normalnych warunkach. Pani doktor wypisała receptę na odpowiednio dobrane mieszanki robione w aptece i poleciła unikać dymu tytoniowego, bo jak mi wyjaśniła mój problem się nasila przez to, że od ponad 20 lat jestem biernym palaczem, po czym odwiedzałam regularnie jej gabinet i ćwiczyłyśmy głos aby doszedł do siebie.
A o położnej w szpitalu już nie wspomnę i tych wielu, wielu innych ludziach co mają muchy w nosie i wielkie pretensje do całego świata, że muszą wykonywać swoją pracę.
LUDZIE! UŚMIECH, UŚMIECH!!!
Karina, bycie miłym zależy dla kogo musisz być miła i dlaczego :) W pracy czasami bycie miłym bywa mega, mega wyzwaniem. A niestety tu najczęściej trzeba lub należy być miłym.
OdpowiedzUsuńSytuacje, które opisujesz to zwyczajne przegięcie pały. I w zasadzie tyle w temacie. Wiesz,czego mnie uczy czas? Że takich sytuacji nie warto puszczać w niepamięć albo machać ręką. Najczęściej każdy ma nad sobą jakiegoś zwierzchnika i jeśli ktoś sobie używa na Tobie, na mnie, czy pani Kowalskiej, to może jego/jej szef powinien się o tym dowiedzieć. Ty masz prawo nie wiedzieć, a zasranym obowiązkiem księgowej jest Ci udzielić odpowiedzi. To nie jest łaska ale jedna z części obowiązków zawodowych tej pani, na której wypłatę idą między innymi Twoje pieniądze.A już komentarze, że każdy by chciał za darmo, czy kto ma płacić... Naprawdę? Naprawdę można sobie pozwalać na takie rzeczy? Myśleć to ta pani sobie może co chce i w głowie może sobie żywnie używać na wszystkich, ale na zewnątrz? Buzia na kłódkę i tyle.
Trzymaj się. Miłego weekendu :*
Zgadzam się z Tobą i byłam też świadkiem sytuacji w drugą stronę kiedy to rozhisteryzowany tatusiek wrzeszczał na Panią przedszkola kęs że przemyła jego dziecku ranę na kolanie po jakimś upadku. Rodzice potrafią dać czasami czadu, wiem to.
UsuńKiedyś widziałam jak jakiś zbok strzela sprośnymi żarcikami do młodej ekspedientki w Biedronce - dziewczyna speszona, czerwona ze wstydu, a nawet nie mogła mu odpyskować bo by mogła z pracy wylecieć.
Sytuacje są różne i ludzie są różni. Dlatego szanujmy się wszyscy nawzajem :D
Tak, to dokładnie działa w dwie strony. Czasami klienci też przychodzą odreagować do sklepu, czy na pocztę, bo wcześniej ktoś na nich sobie pojeździł. To jest momentami błędne koło. Nie wiem,czy to tylko nasz narodowy problem,czy na świecie jest podobnie?
UsuńMy napewno jesteśmy narodem wiecznie niezadowolonym, narzekającym i zazdrosnym, ale z tą nerwowością i odreagowywaniem w taki sposób to nie wiem, bo podobno włoszki to dopiero są pyskate i temperamentne. Podobno, bo ja tej "przyjemności" jeszcze nie miałam - nie znam żadnej włoszki :)
UsuńNiestety obawiam się, że to problem narodowy... mieszkam już dobre 3 lata w UK, i tu wszędzie są wszyscy mili - w urzędach, sklepach, bankach, przychodniach. Nie ma wrednej baby za biurkiem, wkurzonej na cały świat, że jest w pracy. Na prawdę. Zawsze z uśmiechem i serdecznością pytają ,,w czym mogę pomóc?' ' i nawet jak ja nie rozumiem i 5 razy trzeba mi powtórzyć to wciąż są cierpliwi itd. A w Polsce baba się niecierpliwi już na początku, że w ogóle śmiesz jej o cokolwiek pytać.. heh.
UsuńKurczę, czyli jednak problem narodowy.
UsuńTylko dlaczego w UK ludzie potrafią być mili i pomocni a u nas już nie?
To też poniekąd kwestia niekompetentnego zachowania, bo za przeproszeniem zasranym obowiązkiem tej baby było podać Ci te kwoty i wytłumaczyć jak są naliczone, moim zasranym obowiązkiem jest powiedzieć rodzicowi, jak dziecku minął dzień, choćbym 5dni w tygodniu miała mówić to samo, pani za ladą bez łaski musi ukroić po 2plasterki z 5rodzajów wędlin jeśli takie jest życzenie klienta itd, itd. To jest nasza praca, za którą otrzymujemy wynagrodzenie. Ale tak jak mam okazję obserwować i sama też już potrafię się odezwać, ludzie mają dość takiego traktowania, bo czymże sobie na to zasłużyliśmy?! Mnie nie obchodzi ilu wcześniej rodziców dzwoniło do tej księgowej w tej samej sprawie. Czy mamy tę panią przepraszać za to, że musi pracować? W ostateczności- nie musi, jeśli sprawia jej to taką trudność.
UsuńCzęsto spotkamy się z takim zwykłym odruchem na nie po prostu niestety ciężko to zmienić. Uważam że czasem zwykły uśmiech może zdziałać dużo ale czasem nie warto się wysilać tak jak w tym przypadku gdy ty pytasz o sprawę A ktoś sie na Tobie wyzywa no sorry ....
OdpowiedzUsuńNo niestety.
UsuńGdyby każdy dawał od siebie odrobinę dobra życie było by o wiele piękniejsze.
Gdy widzę te babsztyle pracujące za karę to... szlag mnie trafia.
OdpowiedzUsuńA już na maksa, gdy dzieje się to w instytucjach mających nieść pomoc. Kiedyś byłam w Centrum Pomocy Rodzinie w celu uzyskania dopłaty do horrendalnego czynszu. To, na co się napatrzyłam, to przechodzi ludzkie pojęcie. Nigdy wcześniej ani później nie spotkałam się z takim chamstwem i poniżaniem człowieka. Okazało się potem, że to u nich na porządku dziennym. Matki z dziećmi na rękach traktowane są jak żebraczki chcące wyłudzić kasę, jak patologia. Urzędniczki drą się na nie, tak żeby narobić im wstydu na cały urząd. Nie zapomnę jak powiedzieli do kobiety "Jak to ma pani troje dzieci, a każde z innym? Wstyd!" Byłam tam pierwszy i ostatni raz.
Ja pierdziele! No ale tak, zdarzają się takie sytuacje :/
UsuńTak jak pisała wyżej Marta, taka baba może sobie pomyśleć w swojej głowie co chce, ale nie uzewnętrzniać tego. Niech sobie bloga takie założą i się tam wyładowują, bez nazwisk rzecz jasna, a nie tak na forum przy ludziach.
Koszmar jak niektórzy próbują sobie podnieść morale kosztem innych.
Sama znam dziewczynę w moim wieku z piątką dzieci, pierwsze już w gimnazjum urodziła i faktycznie każde ma innego ojca, ale mi nic do tego! Nie będę jej do ludzi obgadywać ani się z niej wyśmiewać czy traktować z góry.
To jest taki chwyt psychologiczny, bo one zachowują się tak, jak by to od nich zależało czy dostaniesz pieniądze, czy nie. Ludzie w to wierzą i pozwalają sobą pomiatać, a przecież one są TYLKO urzędniczkami i siedzą tam po to, by pomagać...
UsuńNo właśnie
UsuńNiestety... Pracując w zawodach z innymi osobami musimy wyłączyć maksymalnie swoje emocje, swoje problemy i zachować się profesjonalnie. Jak ja bym miała zły dzień to co? Miałabym się drzeć na moje dzieci w szkole albo być dla nich nie miła? No trzeba oddzielić pracę od życia prywatnego ;) Nie fajnie, że ta babka tak Cię potraktowała....
OdpowiedzUsuńTo prawda, trzeba oddzielać pracę od życia prywatnego
UsuńNie ma usprawiedliwienia dla zachowania jak u tej Pani... Ale też wiem że praca z drugim człowiekiem szczególnie dzisiaj to praca na ugorze... ja staram się panować nad sobą ale bywa to naprawdę wyczerpujące
OdpowiedzUsuńNa pewno bywa wyczerpujące, bo ludzie są różni :)
Usuń