czwartek, 13 czerwca 2019

Banda debili

Sorry za tytuł,  ale inaczej nie na się nazwać rodziny męża.

Wczoraj jego babcia potknęła się na schodkach przed domem i upadła.  Ból jest tak silny, że nie chodzi. A moi teściowie zamiast wezwać karetkę, dzwonią do nas o 23 godzinie z pytaniem co robić (kilka godzin po upadku)? Już nie wspomnę, że nam zepsuli miłą, zmysłową atmosferę. 

Mąż im tłumaczy, że może być biodro pęknięte i że muszą ją zawieźć do szpitala, a jak nie daje rady wstać, to karetkę muszą wezwać, bo jak ją do samochodu doprowadzą. Teściowa lamentuje  że swojej matki nie puści, może nie trzeba jechać.  Od razu sama "słabuje" i potrzebuje opieki. Nagle już babka chodzi. Ale chce jechać do szpitala. 

Jakie to wszystko głupie. Sama powinna wezwać po siebie karetkę, a nie czekać na pozwolenie córeczki. 

No to kto z babką pojedzie do szpitala? No nikt. Moja teściowa "słabuje", zaraz kopyta wyciągnie, sama w domu nie zostanie, tzn. z córkami, bo jakby długo zeszło i teść by do rana w szpitalu musiał zostać, to kto dwie panny do szkoły wybierze? Boże, mówię Wam, cyrk na kółkach.  No to teścia nie puści. 

Zadecydowali, że MÓJ MĄŻ ma po babkę przyjechać kilkanaście kilometrów, odwieźć do szpitala następne kilkanaście kilometrów, czekać z nią na SORze i przywieźć spowrotem do domu. Nawet się nikt nie spytał, tylko stawiają przed faktem.

Mąż się wkurzył, bo ma na 7 do pracy i powiedział że nie ma mowy na takie coś. Ojciec ma w tym tygodniu drugą zmianę, to może z babką jechać, bo potem odeśpi. No to nie, bo musi rano te młode małpy (siostry mojego męża) do szkół poodwozić. Autobusy są. No to nie, bo one nie pojadą autobusem. To są dziewczyny 17 i 18 letnie. Kopie mamusi.

Mąż trochę ojcu do słuchu nagadał. Ale to jak grochem o ścianę. I tak myśmy zostali skurwysynami. I na pewno to przez rudą sukę, czyli mnie, mój mąż nie pojedzie. 

Skończyło się tak, że babka pojechała karetką sama i pewnie jest ciągle w szpitalu, bo nikt nie dzwoni, żeby ją odebrać. 

A mnie to się wydaje, że już ją tak gryzły, że ona ten upadek wykorzystała, żeby się od nich choć na parę dni uwolnić.  Przecież ta kobieta jest grubo po 70tce i wciąż musi tam wszystkich obsłużyć. No ile można, no ile? Nikt w domu palcem nie ruszy. Każdemu śniadanko trzeba urychtować, pod nos herbatkę podstawić, obiadek, kolacyjka, za każdym posprzątać, użerać się z każdym, bo jeszcze pyskują, pieniądze oddawać. No Kurwa mać! Nic się nie zmieniło. 

A i tak jest że my babkę buntujemy, choć od listopada z nią kontaktu nie mamy. Mąż powinien właśnie ojcu przypomnieć i powiedzieć wprost, że nie pojedzie, bo będą potem gadać, że babkę buntujemy i żeby więcej nie dzwonili. 

Swoją drogą, martwię się co z babcią. 



Inna  sprawa jest taka, że teść długów narobił i się żali ciągle do mojego męża. Chyba chce go urobić i wziąć na litość. Co on myśli? Że wyskoczymy po tym wszystkim co przeszliśmy z pieniędzy? Jak Faustynka się urodziła i się okazało  że ma alergię pokarmową i musimy kupować specjalne, dwa razy droższe mleko, a krucho z kasą wtedy było, to teść  - rodzony ojciec mojego męża powiedział, że go to nic nie obchodzi, TAKIE  JEST  ŻYCIE i pieniądze na rachunki i tak musimy mu dać! Obcy by miał więcej empatii w takiej sytuacji i by poczekał na kasę kilka dni-tygodni.  Skoro przy rachunkach jesteśmy, to pragnę nadmienić, że gdy u nich mieszkaliśmy, od nas rządali  już za sam prąd 350 zł, mimo że tylko tam spaliśmy, bo żyć się w ciągu dnia z nimi nie dało, a  teraz co mieszkamy na swoim i mamy do dyspozycji całe mieszkanie, a nie 8m^2, płacimy za prąd 70 zł. To jest 5 razy mniej! 


Oby babcia wypoczęła w szpitalu, bo do nas jej puścić nie chcą. A Faustynka się pyta o nią i nawet kilka  dni temu wymyśliła, że sama po nią pojedzie do starego domu i da Eli (matce mojego męża) swojego misia, żeby babcię (prababcię) do nas puściła. 



Z naszych spraw bieżących:
Narazie  jestem przerażona zachowaniem Maciusia przy terapeucie. Dziewczyna młoda, sympatyczna i energiczna, ale dała sobie wejść na głowę. Młody nawet przy nas się tak nie zachowuje, więc jesteśmy w szoku.


Czy wypuszczanie dzieci w wieku przedszkolnym na plac zabaw, gdy na dworze temperatura w cieniu przekracza 30°C to nie przegięcie? Faustynki nie puszczam do przedszkola z powodu tych upałów i jej bladej, skłonnej do oparzeń słonecznych skóry. Ona nie powinna w ogóle na słońcu przebywać. Panie przedszkolanki są chyba niepoważne, skoro wypuszczają rozszalałe dzieci na podwórko o 14 godzinie. Ostatnio Młoda oparzyła sobie pupę o rozgrzaną huśtawkę!



Dopisane o 9:

Babcia długo nie odpoczęła. Okazało się że to tylko stłuczenie i może jechać do domu. O 7:30 teść zadzwonił do mojego męża z tekstem: "Jedź po babkę". Niereformowalni ludzie. No jak? Przecież mąż jest w pracy. Nie wyjdzie sobie tak ot. I znowu mu tłumaczy. I pyta się: "To przecież miałeś je do szkoły odwozić, to już przecież jedziesz, to po babkę podjedź". No to on jeszcze nie jedzie.  Pewnie młodych nikt nie obudził i się nie wybrały :P

Boże, co za ludzie...


26 komentarzy:

  1. czyta się to i człowiek za głowę się łapie, że tacy ludzie żyją na tym świecie, ale żyją i mają się dobrze, jak sądzę, kosztem innych oczywiście... współczuję Ci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porąbane to wszystko.

      O mnie się nie martw. Już nie muszę w tym cyrku uczestniczyć ;)

      A oni niech robią co chcą, byle zdala ode mnie.

      Usuń
  2. Masakra, brawo dla męża, że się postawił.

    OdpowiedzUsuń
  3. W szoku jestem.. O takiej rodzince to jeszcze nie słyszałam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym tam tyle lat nie mieszkała też bym nie wiedziała, że tacy ludzie istnieją :/

      Usuń
  4. Czytając to wszystko to aż się wierzyć nie chce... Słów brakuje. Nawet nie wiem, jak skomentować, więc przejdę do innych spraw.
    Jak dokładnie Maciuś zachowuje się przy tej pani? Wiesz, ona chyba powinna mieć doświadczenie i sobie poradzić.
    Tak, to jest przegięcie - dzieci nie powinny wychodzić na dwór w taką pogodę i powinnaś tego kategorycznie zakazać. Ostatnio zaprzyjaźniona blogerka, napisała, że z dziecko z gorączką wylądowało na pogotowiu, właśnie po takim wyjściu ze żłobka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani źle zaczęła, bo chcąc przełamać pierwsze lody, urządziła bitwę na poduszki. I teraz nie ma szans na jakąkolwiek pracę, bo młody ją traktuje jak równą sobie. Myśli że Pani przychodzi, żeby się z nim śmiać i na żarty tłuc :/

      Też właśnie myślę, że to przegięcie z tymi wyjściami dzieciaków teraz.

      Usuń
  5. Czytam i nie dowierzam... Macie z mężem świętą cierpliwość, nie ma w tym stwierdzeniu ani odrobiny przesady.
    Żal mi babci. Gdzie szacunek dla starszych, wsparcie (bo ci ludzie pojęcia miłości nie znają w ogóle)?
    Brak mi słów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni nikogo nie szanują, nie kochają, nie liczą się z nikim i z niczym. Myślą że im się wszystko należy. To źli ludzie.

      Usuń
    2. Straszne, że takie kreatury chodzą po ziemi...

      Usuń
  6. Biedna babcia. Szkoda że mi ma prawa głosu w swoim domu😯
    Co do przedszkola to u nas mają rozłożony basen i całe popołudnie siedzą we wodzie bo cień mają na podwórku. Ale to w prywatnym przedszkolu w państwowym widziałam spacerują też normalnie przez te upały i na plac zabaw tez chodzą normalnie. Tylko że znów płać zabaw pod drzewami jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plac zabaw, to mimo wszystko niezbyt dobry pomysł, nawet w cieniu gdy temperatura przekracza 30 st. A dzieciaki biegają, szaleją. Przecież nie powiesz im żeby nie nie cały bo i tak nie posłuchają. Robią co chcą. W zimie np tarzają się w śniegu i gdzieś mają upomnienia pań.

      A basen - Bardzo ciekawe rozwiązanie ;)

      Usuń
  7. Niestety rodzina potrafi często tylko wykorzystywać... Ja bardzo mocno to widzę tutaj na Śląsku szczególnie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiecie co, ja to się dziwię babci. Dorosła i mądra kobieta, a dała sobie wejść na głowę i nadal na to pozwala. Przydałby jej się kubeł zimnej wody na głowę..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ma zrobić? Pójść pod most czy dać się im wykończyć?

      To jest chore co się tam dzieje. 7 lat z nimi mieszkałam - też się bałam mojej teściowej mimo że jestem dorosła.

      Usuń
  9. Niestety, często z rodziną dobrze się wychodzi tylko na zdjęciach.. Dobrze, że Wy już nie mieszkacie z teściami.

    Terapeuci to temat rzeka. Znałem różnych terapeutów (sam kiedyś chodziłem do psychologa, z wieloma współpracowałem w ramach pracy zawodowej). Jedna rozwiedziona, inny nie potrafił skutecznie rzucić palenia i tłustego jedzenia, jeszcze inny to ukryty gej. To tylko ludzie, tacy jak my, którzy mają tysiące wad i zaburzeń. Ale zgadzam się z Tobą, że nie powinni sobie dać wejść na głowę. W pracy powinni być profesjonalistami. Chyba, że to "wejście na głowę" to zamierzone działanie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z niczego się w życiu aż tak nie cieszyłam jak z tego, że uwolniłam się od tych wariatów.

      Panią terapeutkę spróbujemy zmienić, choć obawiam się że potrwa to kolejne kilka miesięcy. Jednak nie mamy wyjścia, bo efekt jest przeciwny do zamierzonego i zachowanie Maciusia bardzo się pogorszyło :/

      Usuń
  10. Niestety rodziny się nie wybiera, ale niestety można się zapętlić czasami za bardzo i przegapić moment gdy pozwalamy innym na zbyt wiele. Dlatego warto zachować zdrowy rozsądek i pokazać granicę, nawet jeśli to są nasi najbliżsi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja im pozwoliłam i przypłaciłam to głeboką depresją, myślami samobójczymi i niemal rozwodem.

      Usuń
  11. Ja bym mocno ograniczyła kontakt z takimi :P

    A co do upałów to sama staram się nie wychodzić i leżymy w domu chowając się a co dopiero dzieci... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My staramy się ograniczyć i o ile nie muszę ich od dłuższego czasu oglądać, to jednak telefonicznie zawracają dupę mojemu mężowi. Mojego numeru na szczęście nie mają.

      Usuń
    2. To jest dla mnie nie pojęte, że tacy ludzie są :P ale od siebie też mam w rodzinie "perełki" i nadziwić się nie mogę... A jak rozmawiam z innymi to widzę, że takich ludzi jest sporo....

      Usuń
    3. Tak na prawdę to w każdej rodzinie można znaleźć: jak nie przemoc fizyczną, to psychiczną, szantaże, wyłudzenia, awantury,kłótnie, poniżanie, jak nie oszustwa, zdrady, to alkoholizm, to znowu choroby psychiczne, jak nie to to znowu złe wychowanie dzieci lub brak jakiegokolwiek wychowania i zainteresowania albo gdzie indziej totalna samotność. Prawie w każdym domu coś się znajdzie.

      Usuń
    4. To prawda. Nie ma idealow ;) ale pogrzanych parapetow jest za duzo ;p

      Usuń