czwartek, 14 lutego 2019

Walentynki

Tak, tak, wiem, przereklamowane, kiczowate święto, żerujące na potencjalnym kliencie.
I co z tego? Ja tam mogłabym je obchodzić codziennie. No cóż, romantyczką jestem i nic nie jest w stanie tego zmienić.
Przecież nie trzeba od razu wyskakiwać z kasy, na cuda na kiju w czerwonym odcieniu. Każdy ma swój rozum i powinien działać wg własnych upodobań, przekonań czy intuicji.

Dla mnie najważniejsze jest aby ten dzień spędzić razem w miłej atmosferze. I oby takich dni było w roku jak najwięcej! Codziennie obchodźcie swoje Walentynki! Dużo miłości i zrozumienia Wam wszystkim życzę, nie tylko dzisiaj, ale i na codzień.



I wykorzystując ten dzisiejszy dzień, chcę napisać o miłości. O miłości od pierwszego wejrzenia. A natchnęła mnie Olitoria przy okazji recenzji pewnej książki.
Dziękuję Olitorio, przypomniałaś mi piękne chwile mojego życia. Buziaki dla Ciebie :* :* :*

Ja wiem, że pewnie większość osób nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, ale ja wierzę. Jak mam niewierzyć, kiedy sama tego doświadczyłam?
Chcę się podzielić z Wami tą historią. A zatem:

<werble>
To była dość nietypowa historia.
Miałam 12 lat, kiedy po raz pierwszy ujrzałam mojego przyszłego męża. On był niewiele starszy, miał 14 lat. No dzieciuchy, noo. 
I to spojrzenie...
Czas stanął w miejscu, a ziemia się zatrzęsła.
Nie znaliśmy się, ale w jego spojrzeniu widziałam wszystko. To było czysto platoniczne uczucie. Nie wiedzieliśmy o sobie nic i byliśmy zbyt nieśmiali żeby zagadać.
Nasze drogi rozeszły się na ładnych parę lat, ale gdy tylko go gdzieś zobaczyłam, nogi uginały się pode mną, a serce waliło w oszalałym tempie. 
Moje uczucie trwało nadal. Nawet wysłałam mu kartkę na Walentynki. Później dowiedziałam się że ma dziewczynę i wycofałam się.
Czasami widywałam ich w kościele i usychałam z miłości, ale nie mogłam się wpieprzać między nich. Nie ja, choć wiedziałam że wystarczyło by jedno moje słowo i rozstali by się. Czułam to.
Z kolei on myślał, że mam chłopaka, bo do kościoła przychodziłam z moim, siedem lat starszym kuzynem.
Lata mijały.
Będąc w szkole średniej traciłam już nadzieję, że kiedykolwiek nasze drogi się przetną.
A tu raz stoję sobie na przystanku, patrzę na podjeżdżający autobus i nie wierzę. To on. TO ON! Widzę go. Patrzy na mnie. Patrzy tym samym, głębokim spojrzeniem. Jezu Kochany! Toż to chyba o stan przedzawałowy się wówczas otarłam.
Kilka tygodni później, w grudniu 2005 dostałam wiadomość na komunikatorze (gadu-gadu). Był to... kwiatuszek. I nic poza tym. W życiu bym się nie domyśliła, że to on. Skąd miał namiary? Nie wiem. Nie przyznał się od razu kim jest. Chyba chciał wybadać teren. 
Nigdy nie przestałam go kochać. Możecie sobie tylko wyobrazić w jakiej byłam euforii, gdy okazało się że to on.
Nie mogliśmy nie być razem. Chociaż badzo się bałam wchodzić w związek, to jemu jednemu zaufałam. Miał to coś. To czego brakuje każdemu innemu.
Od mojej 18stki jesteśmy razem. A dalej wiecie z poprzedniego wpisu.

Nie mogłam nie walczyć o ten związek. Nie mogłam się poddać. Po prostu nie mogłam.



Whitney Houston "I Have Nothing"



Whitney Houston "I Will Always Love You"




12 komentarzy:

  1. Jeśli dobrze wybrałaś to najważniejsze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Romatycznie😉
    Gdzie te czasy gg i te sprawy

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówią, że miłość od dzieciaka nie jest romantyczna :P A tu proszę :)

    My się poznaliśmy przez internet, na grze... haha :D ale jak wysłaliśmy sobie fotki, pierwszy skype... I pierwsze spotkania... Od razu mu powiedziałam,że się pobierzemy a on nie wierzył :D hahaha

    OdpowiedzUsuń
  4. Buziaki i wszystkiego dobrego :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna historia <3
    Wszystkiego dobrego dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli wiesz że dobrze wybrałaś, to nic Wam nie przeszkodzi:)
    Ja tam lubię walentynki:) Nawet jeśli nie zawsze jakoś specjalnie je obchodzimy:)
    Mój syn zawsze jak składa komuś życzenia, to mówi: dużo miłości! To i ja Wam tego życzę (i sobie też ))) :)

    OdpowiedzUsuń