sobota, 7 kwietnia 2018

Będą przekleństwa, bo jestem wkurwiona do granic!

To jest po prostu niepojęte w jakich warunkach my żyjemy. 
Nadszedł dzień narzekania, więc z góry przepraszam. 
Wybaczcie. 
Jestem niewyspana, a kręgosłup mi napierdala jak jasna cholera. Nie mam na nic siły. Łeb mi pęka. Jestem zła, wkurwiona, smutna, przygnębiona i muszę to z siebie wyrzucić, bo inaczej eksploduję. 

Kręgosłup - napierdala, bo śpimy na łóżku o szerokości 138 cm razem z córką, która jak się rozwali  to sama połowę z tego zajmuje. Przecież to, kurwa, nie jest normalne, żeby czterolatka spała razem z rodzicami w łóżku. Mało tego! Nie jest normalne, żeby nawet w tym samym pokoju spała co rodzice, tyle że we własnym łóżku. U nas własne łóżko ma sześciolatek, więc chyba on najlepiej na tym wychodzi, choć niekoniecznie, bo to łóżko już mu się walić zaczyna. Ja pierdolę! Jakie to wszystko pojebane!
Łeb - pęka, bo się nie wyspałam! No Kurwa! Po całym chorowitym tygodniu, kiedy to bez przerwy wycierasz smaki dzieciom, opiekujesz się nimi, mimo że sama ledwo na nogach stoisz, bo przeziębienie i ciebie nie omija (nie zaniedbujesz przy tym swoich standardowych, codziennych obowiązków),  po całych nocach koncertów kaszlowo-smarkowych nadchodzi weekend i chcesz się wyspać, bo dzieci wreszcie spokojnie śpią, to się kurwa nie da!  Bo Twój Wspaniały małżonek w weekendy siedzi przed kompem nocami, kilka tą pierdoloną myszką, stuka w tą cholerną klawiaturę i słucha sobie muzy na full. I co z tego że w słuchawkach, jak ja to dalej słyszę?! Mało tego, w pokoju jest jasno jak o poranku w słoneczny,  bezchmurny dzień od monitora! Raczej od telewizora, bo mąż jako monitora używa 32calowego telewizora. No kurwa! I upominasz go raz, drugi, trzeci: "No przycisz",  "Choć już spać", "No wyłącz to już", "No kurwa weź to w końcu przycisz!". A on jeszcze żre spóźnioną kolację i tłucze się widelcem i gryzie i chrupkie i ciamka, a Ciebie krew zalewa, bo już grubo po północy. Naciągasz poduszkę na łeb, ale to gówno daje, dalej go słyszysz i tą myszkę pierdolniętą. Jeszcze się chichra jak pojebany, bo ogląda kabarety. 1:00...2:00...3:00... W końcu się kładzie, trochę się  powierci i zasypia w mgnieniu oka jak kamień. 4:00... chrapie. No Kurwa! Jeszcze co chwilę kuksańca dostajesz od córki, bo ona się też wierci co chwilę. W końcu udaje Ci się przysnąć na dłużej, ale jednak nie na długo, bo o 6 syn już się budzi i musisz się nim zająć, a zaraz po nim wstaje córka. Od rana jesteś wkurwiona do granic możliwości, zła jak osa, ale jak się coś odezwiesz to się tylko dowiesz, że jesteś pojebana i żebyś się kładła dalej spać, a nie wkurwiała Pana i Władcę, bo on się przecież musi teraz do południa wyspać.
Teraz sobie wyobraź, że tak wygląda każdy weekend już od dobrych paru lat! 
No Kurwa! Ten człowiek nie jest przystosowany do życia w społeczeństwie! On nawet do związku się nie nadaje, ale to oczywiście ja jestem zjebana, bo się czepiam zapracowanego człowieka, a przecież się cały tydzień wyleżałam i nic nie robiłam!

Dobra, pewnie wyszłam na niewdzięczną. To nie tak. Ja widzę, że jest lepiej między nami, widzę że on się stara. Ja postawiłam wokół siebie mur i nie pozwalam mu się zbliżyć. Ja mu po prostu już nie ufam i mówię mu o tym wprost. Nie ufam i nie wierzę w jego obietnice i zapewnia. Tyle, że w mojej sytuacji chyba nie ma w tym nic dziwnego. Staram się poprawić nasze relacje i jest chwile fajnie, a potem on mnie czymś wkurwi i ja muszę od początku te klocuszki w naszych relacjach stawiać, bo po mnie nie spływa.
Widzę, że on się stara. Czasami nawet umyje po sobie talerz. To już coś! Ja to widzę i daję do zrozumienia, że to miłe, że umył ten talerz. Tylko jedno mi dziurę wierci w mózgownicy: "Umyłem talerz! Umyłem talerz!" i pręży się i piórka stroszy jak kogut - czeka na oklaski. No Kurwa! Brawo! Nie pogada... Wow i ohh... No dokonał niemożliwego - umył talerz. Serio? To dla faceta taki wielki wyczyn umyć po sobie talerz? Oczywiście nie mówię o tym tylko uśmiecham się wdzięcznie, bo chociaż tyle mnie odciążył.
Robi zakupy i mnie to cieszy, ale jeśli ja jestem uziemiona, to co w tym dziwnego że on te zakupy robi? Jak się przeprowadzimy to ja z chęcią sobie na zakupy pójdę, byleby się z domu wyrwać i kupię to co mi serio potrzebne.
Robi pranie i niestety też musi to otrąbić, że zrobił, ale ja też robię pranie i nawet mi do głowy nie przychodzi o tym wspominać. Robię co mam zrobić i już. Co tu wychwalać? Mamy rodzinę więc mamy o nią dbać! RAZEM! Szkoda, że nie każdy facet to rozumie.
A najbardziej to mnie wkurwia ta jego pewność siebie i przekonanie, że on jest najlepszym na świecie mężem. No normalnie Bóg, bo przecież mogłam gorzej trafić. Serio? Inteligentna dziewczyna po studiach miałaby być żoną żula lub damskiego boksera? Serio?
Chociaż to co przeszłam przez ostatnie 7 lat, to nie wiem czy nie jest gorsze od fizycznej przemocy.
Może teraz ja jestem zbyt pewna siebie, ale jednak wydaje mi się że to on powinien się cieszyć, że jednak mimo wszystko z nim jestem, bo czasami mam wrażenie że każda inna kobieta już dawno by od niego odeszła, choć on w swoim mniemaniu jest zajebiście zajebisty. 

18 komentarzy:

  1. Strasznie ci współczuję.. Gdyby mój mąż mi powiedział, że jestem "pojebana" nie byłby już moim mężem.. To totalny brak szacunku :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już to tyle razy słyszałam, że zaczynam się przyzwyczajać i zastanawiać czy może że mną jest coś nie tak. Z pewnością za długo przebywam w tej patologii i dlatego niektóre niedorzeczne zachowania zaczynam traktować jak normalne.

      Usuń
  2. Karino, moje zdanie na temat Twojego meza znasz wiec nie bede powtarzac bo i po co?
    Ciekawa jestem tylko czy od tego zajebiscie zajebistego osobnika dociera czasem, ze mezczyzna oprocz jebania powinien rowniez byc zajebiscie zdolny do stworzenia rodzinie godnych warunkow do zycia?
    Wiem, pytanie retoryczne... ale nie moglam sie powstrzymac;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, znam Twoje zdanie. On uważa, że stworzy te warunki... Ehhh...

      Usuń
  3. Facet jest niedojrzały, oczywiście jest szansa że to się zbiegiem czasu zmieni. Piszę to na podstawie obserwacji mojej przyjaciółki. Jej mąż też był niedojrzały np. zostawiał ją chorą z chorym dzieckiem na kilka dni. Wyjeżdżał na kursy, na które nie musiał jechać. Raz zemdlała i upuściła dziecko, raz tak była zmęczona ,że dziecko spadło jej z przewijaka. Kompletnie nie miał empatii. Z biegiem czasu , gdy sam zaczął mieć różne dolegliwości i problemy zmienił się.Teraz są dobrym małżeństwem , ale nigdy nie zapomniała ile nocy przepłakała. Niestety musisz znaleźć sposób na poprawę swojej pozycji w małżeństwie. Może teściowie oddaliby Wam dodatkowy pokój.Musisz o siebie zadbać.Tego nie da się wytrzymać. Nie ma co się unosić honorem, drugi pokój jest Ci niezbędny. Mąż musi to załatwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże! To straszne! Czy dziecku nic się nie stało?
      Teściów mam takich, że szkoda gadać. Moja teściowa to potwór - te z kawałów nie dorastają jej do pięt.

      Usuń
    2. Z dzieckiem było wszystko ok. Teraz ma 12 lat.

      Usuń
    3. To dobrze że nic się nie stało.

      Usuń
  4. Nie mogę też pojąć jak Twój mąż wytrzymuje w tym jednym pokoju z dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są tylko weekendy kiedy musi z nimi wytrzymywać, ale jak śpi do 11-12 w południe to już prawie połowa dnia za nim. A śpi jak kamień. Jest nerwowy - owszem, czasami wydziera się na nas bez powodu.

      Usuń
  5. Ja wiem co czujesz więc tylko przytulam :) Powiem Ci tylko, że czasem mimo wszystko warto podjąć ryzyko i zaufać. Owszem nie udając jest "bezpieczniej", ale też nie na tym życie polega żeby nie wychylac nosa ze strefy komfortu... Ja w pewnym momencie zauważyłam, że nie dając zaufania, nie daje tak naprawdę szansy na bycie lepszym. Bo cokolwiek by zrobił to ja i tak tkwilam w przeszłości i w tym jak mnie zranił. I dopiero jak to zrozumiałam i mu wybaczylam to doczekałam się najpiękniejszego do tej pory czasu w naszym małżeństwie i wcale on nie był taki krótki :)
    U Was wszystko kumuluje się z powodu sytuacji jakiej jesteście.. choć tak czy siak takie rzeczy się przepracowuje całe życie, bo stres i problemy będą zawsze. Może monitor da się sciemnic choć trochę albo przestawić żeby nie dawał po oczach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za rady. Nie wiem czy jestem zdolna do takich poświęceń jakie zauważam u Ciebie. Ja po prostu nie uważam tego za sprawiedliwe i nie rozumiem dlaczego jedna strona ma cierpieć. Wiem że jesteś mocno wierząca, ale Bogu nie o takie małżeństwa chodzi gdzie jedno zawsze ustępuje kosztem siebie swoich nerwów czy zdrowia.
      Ja próbuję mężowi na nowo zaufać, ale w momencie gdy kolejny i kolejny raz daje plamę to mi ręce opadają.

      Usuń
    2. A to to na pewno nie chodzi o to :) ale też nikt nie zmienia się ot tak, w sekundę, mój mąż nie znosi mojego balaganiarstwa i też musi z tym żyć :) Każdy z nas daje plamę non stop, nie ma ideałów. A jednak każdy z nas by chciał, żeby mu ufać. Oczywiście ze zdrowym rozsądkiem, bo są sytuacje, że po prostu się nie da i nie powinno. Ale jeśli ktoś się stara, to po co szukać drugiego dna że on czegoś chce lub coś przeskrobal, zamiast po prostu dać mu szansę? A w szukaniu drugich den my kobiety jesteśmy mistrzyniami, wiem po sobie, dla facetów naprawdę to jest czysta abstrakcja, to co my wymyslamy.
      Mi wiara pomaga jedynie w tym, że dla mnie moje małżeństwo jest nierozerwalne. Więc jak to się mowi- musi się dać :) a jak musi sie dac to trzeba szukac rozwiazania ktore pozwoli zrobic krok do przodu a nie krecic sie w kolko reszta to czysta psychologia

      Usuń
    3. Ostatnio czytałam mądra rzecz że tak naprawdę zbieramy to co siejemy, i oskarzamy innych o to, co już dawno zaczęło się w naszych głowach. I najpierw wzbudziło to we mnie sprzeciw, ale im dłużej nad tym myślę, to widzę że to prawda. Wszystkie nasze kryzysy przypadły na czas kiedy to ja sama miałam problem z samą sobą, a to nawrót depresji, a to hormony w ciąży, a to początki macierzyństwa. Takie same słowa czy zachowania męża w innych sytuacjach w ogóle nie sprawiały mi problemu- bo umiem sobie z nimi poradzić. Trochę zmienia to optyke- pokazuje jak ważne jest żeby dbać również o siebie i zmieniać przede wszystkim siebie. Mam nadzieję że podtrzymujesz swoje plany dotyczące samej siebie bo myślę że to bardzo dobra droga :) Tak czy inaczej, cierpiaca się ani trochę nie czuję, a przynajmniej nie bardziej od innych, bo każdy ma jakieś problemy i z czymś się zmaga. Serdecznosci i uściski :*

      Usuń
    4. Tak, tylko jak pogodzić się z tym co było?

      Usuń
  6. Karina... Nawet nie wiem co napisać :(((
    Bo to, że Twój mąż zachowuje się jak niedojrzały egoista, który co najwyżej mógłby mieć chomika pod opieką, to pewnie sama wiesz?! Jak Go zmienić? Jak zmienić taki stan rzeczy? Ja nie mam bladego pojęcia. Moje małżeństwo to również sinusoida, więc nie mam odwagi ani prawa radzić już czegokolwiek. Tobie niezmiennie życzę siły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda - jest egoistą, nie będę zaprzeczać. Jego matka jest egoistką, jego siostry. Staram się zrozumieć z czego to wynika.
      Jednak zaskoczył mnie mega pozytywnie wczoraj i dzisiaj i bardzo, ale to bardzo mnie odciążył jadąc wczoraj i dziś godzinę później do pracy (ma dużo nadgodzin więc zaczął z nich korzystać), co za tym idzie, podwiózł syna do przedszkola i ja z Młodą nie musiałyśmy się wlec i też go o 15 odebrał, więc wczoraj serio odpoczęłam i nadrobiłam zabawy i różne malowanki z córką. Naprawdę mega odpoczęłam wczoraj i dzisiaj też nie muszę jechać i tu mu daję (mężowi) ogromnego plusa, bo mnie bardzo odciążył.
      Tylko tak jak piszesz - sinusoida. Dziś jest dobrze, jutro może być źle - wiem, że nie powinnam się z góry nastawić, ale po tylu przejściach nie jest łatwo myśleć pozytywnie.

      Usuń
    2. Jezu u mnie to samo jak już jest dobrze to coś się musi spieprzyć .Masakra

      Usuń