Od kiedy mam pianino przepadłam.
Dziś rano, znajoma postawiła mnie w dość niezręcznej sytuacji. Znamy się, bo kiedyś nasi synowie chodzili przez pewien czas do tego samego, terapeutycznego przedszkola. Nie utrzymujemy specjalnie kontaktów, nie spotykamy się. Ot, czasami do siebie zadzwonimy, np. z życzeniami na święta, więc nie jesteśmy ani koleżankami, a już na pewno nie przyjaciółkami, dlatego tym bardziej zdziwiło mnie, że wysłała tego smsa właśnie do mnie. A był to sms z prośbą o pożyczenie 100 zł, i że jej znajomi nie mają, dlatego zwraca się z tym do mnie.
No wryło mnie na ładnych kilkanaście minut, bo czuję, że nie powinnam jej kasy pożyczać. I tu nie chodzi o tą stówkę i nawet o to czy odda czy nie odda, ale o to, że jak ją nauczę, że pożyczam, to potem się nie opędzę, a nie uśmiecha mi się zwiększać z nią kontaktów powyżej tych życzeń na święta.
I jedno mi się nie podoba tu najbardziej. Wystarczyło by żeby przez tydzień nie paliła papierosów i by tą stówkę miała. A gdyby też jej mąż przez ten okres nie zapalił, mieliby kolejną stówkę. O alkoholu już nie wspomnę. Myślę, że rozumiecie, że znajomość z nią mnie nie uskrzydla i nie zachęca do spotkań, itp. Po prostu nie moja bajka.
Mam trochę wrażenie, że ona się tak już nauczyła, że każdy ma jej dać, pożyczyć, ma jej pomóc, bo ona jest biedna. Tylko, że wcale nie jest biedna, bo dochód mają nieznacznie mniejszy niż my i jeszcze ich stać na używki (nie okazjonalnie, bo to już są prawdziwe nałogi). Poza tym rodzina ich bardzo wspomaga, bo nawet mieszkanie kupili za pieniądze jakie dostali od rodziców. Kiedyś z resztą sama mówiła, że na ubrania i zabawki dla dzieci nigdy nie dała ani złotówki, bo wszystko jej ciotki, bratowe, kuzynki dostarczają po swoich dzieciach, aż nie ma gdzie tego wszystkiego trzymać.
Odmówiłam. Napisałam, że u nas też krucho ostatnio z kasą i już. Nie chcę się wplątywać w taką znajomość. Nie widzę tego. Co drugie słowo na "k..." też mnie nie kręci.
Ja odkładam na studia podyplomowe, ona kombinuje jak zdybać parę groszy na piwo. Nie ten klimat.
Jak mnie śmieszą tacy ludzie, którzy zamiast wziąć się w garść i ogarnąć brakującą sumę (zwłaszcza, że to nie są jakieś wielkie pieniądze) to odzywają się do ludzi, z którymi nie mają większego kontaktu. Mnie by było wstyd :/
OdpowiedzUsuńMnie też byłoby wstyd i nie odważyłabym się na coś takiego.
UsuńI bardzo dobrze zrobiłaś...
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę.
UsuńCześć
OdpowiedzUsuńOdmówiłaś i miałaś do tego prawo. Jednak komentowanie, na jakie sobie pozwoliłaś, uważam za mało eleganckie. Nie znasz powodów dla których ta kobieta potrzebowała pieniędzy.Zachowujesz się jakbyś była od niej mądrzejsza i lepsza.
Nigdyod nikogo nie uważałam się lepsza. A to na co jej te pieniądze, to jej sprawa. Wiem że spokojnie mogła by je zaoszczędzić nie paląc. Takie mam zdanie i mam do niego prawo. O papierosach i paleniu się jeszcze wypowiem. Dziś nie miałam na to czasu.
UsuńNienawidzę takich osób co mają kasę na faje i alko....
OdpowiedzUsuńŻe nienawidzę to bym nie powiedziała, bo to ich życie, ale bardzo mnie denerwuje gdy ktoś narzeka że nie ma na chleb, ale stoi z papierosem w ręku.
UsuńA ja właśnie nienawidzę, ich życie ok. Ale nie lubię jak ktoś jest tak pasożytniczy. Żyje na zasiłkach, od każdego wysępi i to nie na jakieś potrzebne rzeczy a na używki... A są tacy co naprawdę nie mają, potrzebują i żyją skromnie jak się da by zapewnić sobie i dzieciom podstawę - i im tak nie dają... Nie rozumiem polskiego systemu. Serio.
UsuńPolski socjal jest na prawdę dziwny.
UsuńPowinno być bardziej weryfikowane kto zasiłki dostanie.
Do nas co chwilę przychodzi kobieta spisywać wywiad do SUO. Co chwilę coś trzeba poprawić. Teraz syn zostanie na 2 tygodnie bez terapii bo się nie mogą te małpy w mopsie zmobilizować i poprawnie policzyć tych swoich rachunków.
Asertywność pomaga
OdpowiedzUsuńJa takiej jednej tak po stówce pomagałam to, żeby odzyskać pieniądze, bo w jej mniemaniu, to bogata jestem, zmuszona byłam sama po nie się wybrać
Pomagać można na różne sposoby i na różne sposoby trzeba sobie radzić
Musiała być zdesperowana skoro odezwała się do ciebie, a nie utrzymujecie kontaktu. Trudno mi powiedzieć, co zrobiłabym na twoim miejscu. Ja raczej nie umiem odmówić, wiele razy pożyczałam ludziom kasę. Co prawda nie aż tak dalekim znajomym, ale też i nie bliskim przyjaciołom. Powiedzmy, że wiem jak to jest być pod kreską, i chciałabym wiedzieć, że jeśli kiedyś ja będę potrzebować to ktoś mi pożyczy. Ale sytuacje są różne i różni "potrzebujący", więc na pewno miałaś powód i prawo odmówić.
OdpowiedzUsuńCzy zdesperowana? Nie wydaje mi się. Po prostu kilkanaście dni wcześniej dzwoniłam do niej zapytać o jej syna, jak sobie radzi w szkole, bo pamiętałam że nie chciała go odraczać i tym samym się jej niechcący przypomniałam.
UsuńA skoro jej znajomi i rodzina nie pożyczą, to widocznie mają już tego dosyć, bo to musi być nagminne.
Wiem że w życiu są różne sytuacje, ale by chyba powiedziała że się w takowej znalazła.
Ja rowniez nie znosze ludzi, ktorym na uzywki nie brakuje, ale od innych pozyczaja. Jednoczesnie kompletnie brak mi asertywnosci i ciezko jest mi odmawiac. A stowka to moze nie fortuna, ale tez wcale nie malo. Mysle, ze gdyby kobieta miala naprawde nagla sytuacje i byla w tzw. kropce, wytlumaczyla by na co az tak gwaltownie potrzebuje.
OdpowiedzUsuńTrzeba też odmawiać szczególnie w takich sytuacjach...
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem, że odmówiłaś! Też mam taką znajomą... no tyle, że moja była bliższa (była bo już nie jest). Mało tego, zarabiała swego czasu sporo bo widziałam jej paski z wypłatą, ale zamiast spłacać długi które miała na mieszkaniu i raty za meble, to wydawała na pierdoły, na kolejny sprzęt grający, na wyjście do restauracji, na nowe buty, na papierosy i marihuanę (sic!), a potem dzwoniła czy jej pożyczę pieniądze, bo brakło jej do wypłaty na chleb i żaliła się, że nie może wyjść z długów.. I podobnie jak w Twoim przypadku - znajomość z nią choć bardzo nam kiedyś pomogła - nie wnosi niczego do naszego życia, a tylko co rusz pożyczać chciała pieniądze.. więc się odcięliśmy. A my dług wdzięczności za jej pomoc już spłaciliśmy z nawiązką.
OdpowiedzUsuńAle żeby nie było - ja nie jestem asertywna i ciężko mi się odmawia, zazwyczaj zwalałam to na męża. Po 2 odmowie więcej nie zadzwoniła...